Artyzm i szaleństwo wśród pól
Pola, lasy... i teatr. Istniejący od 1977 roku Ośrodek Praktyk Teatralnych „Gardzienice” to miejsce legendarne i magiczne. Spiritus movens wszystkich spektakli jest dyrektor Włodzimierz Staniewski, (twórca autorskiej metody treningu aktorskiego – „ekologii teatru” – opartej na wzajemności: relacji między partnerami na scenie, związku człowieka z jego naturalnym środowiskiem).
Czuje się to już od pierwszej minuty, gdy wita wszystkich przybyłych gości z imienia i nazwiska. Gardzienickie Maratony Teatralne – rozgrywające się na różnych scenach ośrodka (m. in. Szopa, Spichlerz) – to wydarzenie, którego choć raz w życiu należy doświadczyć. A jeśli ktoś pokocha szaleństwo „Wesela” czy „Ifigenii w A...”, już zawsze będzie chciał tu powrócić.
Słowo „szaleństwo” nie jest tu przypadkowe – konwencja jest charakterystyczna, a tempo wszystkich muzycznych spektakli bardzo szybkie. Starożytne inspiracje mieszają się tu z na wskroś współczesnym podejściem do widza – widza przyzwyczajonego do pełnego bodźców widowiska (choć tu ktoś mógłby powiedzieć, że „igrzyska” od wieków mamy we krwi); przedstawienia są zatem pełne wolt i inkantowanych bądź śpiewanych dialogów przebojowo wystrzeliwanych w każdej kolejnej minucie. Ale gdy cały zespół tuż przed widownią rytualnie gra na bębnach, z wrażenia zapiera dech. A kiedy fantastyczna głosowo i ruchowo Ifigenia zostaje „stracona”, czujemy grozę i bunt.
Nie zawsze jest jednak aż tak groźnie, czasem słynne historie stanowią zaledwie pretekst do świetnej scenicznej zabawy, jak w premierowym spektaklu adeptów OPT „Gardzienice” – „Finnegans Wake” wg J. Joyce'a, gdzie przy akompaniamencie irlandzkich rytmów obserwujemy prawdziwy pokaz muzyczno-tanecznych aktorów-sztukmistrzów. Jeśli jednak uświadomimy sobie, jak ciężkim treningiem młodych aktorów jest to okupione i ile lat czekano na stworzenie prawdziwego teatralnego „centrum” w tym miejscu, podziw to o wiele za małe słowo na wyrażenie zachwytu odbiorców.
(MB)