Beethoven na przystawkę, Bernstein na danie główne

18.03.2018
Foto. Bruno Fidrych

OSKAR ŁAPETA: Tegoroczną edycję Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena możemy oficjalnie uznać za otwartą. W programie nie mogło zabraknąć dzieła patrona festiwalu (tym razem wybór padł na Eroikę) oraz utworu Leonarda Bernsteina - z okazji setnej rocznicy jego urodzin. W tym drugim przypadku wybór II Symfonii The Age of Anxiety, został podyktowany wyborem Krystiana Zimermana. Pianista chciał w ten sposób oddać hołd swemu przyjacielowi, z którym wiele razy wystąpił i z którym nagrał wiele płyt. Program został wykonany dwukrotnie - w piątek i w sobotę. Wybrałem się na oba koncerty, ciekawiło mnie, czy w tak krótkim czasie będę mógł wyłapać jakieś specyficzne różnice pomiędzy interpretacjami.

Eroica Beethovena jest dziełem do którego bardzo trudno cokolwiek dodać. Kierujący Orkiestrą Filharmonii Narodowej Jacek Kaspszyk rzeczywiście nic do niej nie dodał. Piątkowe wykonanie było energiczne, szybkie i pełne napięcia. Nie była to kreacja w jakikolwiek sposób nawiązująca do nurtu wykonawstwa historycznego. Był to raczej "standardowy" Beethoven, zagrany jednak na wysokim poziomie (świetne waltornie w Scherzo!), z ładnie podkreśloną kolorystyką i dopieszczonym niskim rejestrem (kontrabasy w Marszu żałobnym). Wykonanie tego utworu w sobotę było jednak mniej porywające i mniej ciekawe. Orkiestra wydawała się bardziej zdekoncentrowana i grała mniej uważnie niż w piątek. Zdarzały się (zwłaszcza w finale) miejsca zwyczajnie oklapłe.

Umówmy się jednak, że symfonia Beethovena była tylko rozbudowaną przystawką przed występem Krystiana Zimermana (podobnie było też ostatnio, kiedy przed I Koncertem Brahmsa zabrzmiała Czwarta Czajkowskiego). Każdy występ tego pianisty w Polsce otacza bardzo specyficzna, prawie histeryczna atmosfera. Powodują ją w równej mierze rzadkość występów artysty, co jego ostre reakcje. Zimerman potrafi przerwać koncert, kiedy zorientuje się, że ktoś ze słuchaczy go nagrywa. Całe szczęście nikomu podobne pomysły nie przyszły do głowy i mogliśmy wysłuchać Symfonii Bernsteina bez żadnych komplikacji.

Wydaje mi się, że bardzo trudne będzie usłyszenie lepszej i bardziej wnikliwej interpretacji od tej zaoferowanej w tym utworze przez Zimermana. Była to kreacja jednocześnie subtelna, liryczna, jak też pełna niezwykłej mocy i napięcia. Niezwykle piękna była gra kolorystyką i dynamiką. Była w tym niezwykła charyzma i głębia. Również partia orkiestry była zagrana przepięknie - wielki brawa należą się zwłaszcza rozpoczynającym rzecz klarnetom, a także sekcji perkusji, mającej sporo do zagrania w części zatytułowanej Maski. Słychać było, że orkiestra dała tu z siebie wszystko.
Zastanawiam się tylko, czy The Age of Anxiety to na pewno utwór warty takich starań i takiego pietyzmu. Ale rocznice rządzą się swoimi własnymi prawami i relacja Zimermana z Bernsteinem na pewno warta była upamiętnienia.

Oba wykonania były wzorcowe, aczkolwiek miałem wrażenie że sobotnia interpretacja była jednak mniej skoncentrowana, bardziej nerwowa i pospieszna. Może warto czasami nie spieszyć się aż tak bardzo na samolot i dać muzyce więcej czasu na wybrzmienie?

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.