Bo muzykę ma się po prostu w duszy [z perspektywy lekarza]

16.06.2015
Bo muzykę ma się po prostu w duszy [z perspektywy lekarza]

Początek:

To było wiosną, daty już nie pamiętam. Umówiłem się telefonicznie na spotkanie z panią Beatą Herman i dwójką studentów z prowadzonej przez nią orkiestry Warszawskiego Uniwersytetu Muzycznego: Aleksandrą Maciejewską, skrzypaczką i Bartoszem Zwolanem, pianistą. Był już wieczór, bo Bartosz kończył zajęcia po ósmej i dopiero wtedy mógł dołączyć do orkiestry. Wchodzę do jednego z nowych budynków WUM, mam ciary, jak zawsze, kiedy przekraczam próg jakiejś uczelni. To tęsknota za czasami, które na pewno są jednymi z najpiękniejszych w życiu. Ale jak to było niestety w popularnym niegdyś powiedzonku? To se ne vrati, pane Havranek, to se ne vrati... Pani z portierni kieruje mnie schodami w dół. Schodzę i... Proszę to sobie wyobrazić: pusty korytarz, puste szatnie, nikogusieńko, uczelnia śpi. I tylko orkiestra ma próbę. Grupka studentów z instrumentami, tyłem do mnie. Widzi mnie jedynie pani dyrygentka, kiwa głową przyzwalająco. Siadam na ladzie szatni, nie za blisko, by nie przeszkadzać. Słucham i patrzę. Przede mną – nie bez bólu i trudu – powstaje wykonanie nowego utworu na planowany wkrótce koncert.

 

Presto: Jesteście oboje po szkołach muzycznych, niewykluczone, że dały wam – mówiąc nieładnie – w kość, bo przecież i normalna szkoła też była. Mieliście pod górkę. A przygotowanie się do egzaminów na medycynę to nie błahostka. Studia na WUM też do błahostek nie należą. Dlaczego więc teraz – już jako studenci WUM – sami wybraliście sobie drogę znowu podwójnie pod górkę? Czy to zwykła konsekwencja? Czy może miłość do muzyki? Ale nie ta absolutnie największa, skoro nie wybraliście przecież studiów muzycznych? Konkurujące ze sobą dwie miłości, dwa powołania? Jakie to były wybory i decyzje?

 

Aleksandra Maciejewska: To prawda, nauka w dwóch szkołach nie była łatwa, tym bardziej, że niestety nie byłam zdecydowana, kim chcę zostać w przyszłości, co było dla mnie ogromnym problemem. Przez całe liceum analizowałam, czy lepiej będę się czuła jako lekarz, czy jako muzyk, a na początku wchodziły w grę również prawo i ekonomia. Ostatecznie przygotowywałam się zarówno do matury z myślą o kierunkach medycznych, jak i do egzaminów na instrumentalistykę, specjalność: gra na skrzypcach. Ostatecznie, po dokonaniu bardzo dla mnie trudnego wyboru i po dostaniu się na kierunek lekarski, sprawa była dla mnie oczywista: bardzo zależało mi na tym, żeby grać w orkiestrze WUM. W moim przypadku to na pewno nie była zwykła tylko konsekwencja, ale totalna miłość do muzyki. Zawsze czułam się tak, jakby skrzypce były częścią mnie, może to z powodu ogromu pracy i czasu, który włożyłam w grę na nich, a może to po prostu miłość? (śmiech)

Ale musiałam też przyzwyczaić się do myśli, że teraz przyjdzie mi odłożyć skrzypce trochę na dalszy plan, gdyż kierunek lekarski, jak już Pan stwierdził, to nie błahostka. W każdym razie orkiestra WUM jest dla mnie choć trochę jakąś alternatywą i zapewnia stały kontakt ze światem muzycznym. A oprócz tego okazało się, że jest to grupa wspaniałych ludzi, z którymi przebywa się naprawdę z przyjemnością. (śmiech)

Bartosz Zwolan: Praktycznie od samego początku studiów związany jestem z orkiestrą WUM i mogę powiedzieć, że wybór ten był przemyślany, świadomy i na dodatek bardzo trafny. Już sam fakt przychodzenia na próby działa motywująco – zawsze trzeba znaleźć czas na ćwiczenie. Dzięki temu nie zapomina się tego, co się z trudem wypracowało przez wszystkie lata szkoły muzycznej. A zatem pasja się rozwija, miłość do muzyki nie słabnie.

Poza tym ważne jest posiadanie pewnej odskoczni od studiów. Oprócz nauki trzeba robić jeszcze coś innego, rozwijać się na wielu polach. Jedni trenują na siłowni, inni spełniają się, działając w organizacjach studenckich, a ja chodzę na orkiestrę, czy ogólnie - gram.

Wybór studiów podyktowany był perspektywami na przyszłość. Wśród muzyków obecnie istnieje olbrzymia konkurencja, wciąż trzeba zdobywać nagrody, żeby móc wybić się z anonimowego tłumu równie dobrze grających i wreszcie coś swoją pracą osiągnąć. Nie osiągniesz nic - pozostajesz niezauważony. Co prawda w zawodach medycznych też spocząć na laurach nie można, ale w tym wypadku liczy się to, że po latach kształcenia dobra praca będzie na pewno.  

 

Czy możecie powiedzieć, że Wasza muzyczna pasja – a nawet więcej niż pasja, bo przecież nie jesteście tylko melomanami, jesteście także czynnymi muzykami – coś wam daje, co może przydać się przyszłym lekarzom, czy tylko jest konkurencją dla studiów medycznych, wymagającą ekwilibrystyki w organizowaniu sobie czasu i zmuszającą do wyrzeczeń? Jeśli to jest naiwne pytanie, zadane przez kogoś, kto ani muzykiem nie jest, ani lekarzem, proszę do bólu śmiało mi to powiedzieć.

 

A. M.: Moim zdaniem, wieloletnia gra na instrumencie bardzo przydaje się na studiach medycznych. Przede wszystkim niezwykle szlifuje pamięć, bo przecież na prawie żadnym egzaminie – i to już od siódmego roku życia – nie grało się z nut. Wszystko trzeba było umieć zagrać z pamięci, co w pewnym momencie przestało już nawet być problemem. Teraz naprawdę to bardzo punktuje, tym bardziej, że jestem na razie na I roku, a początkowe lata to totalna pamięciówa, mówiąc kolokwialnie. Skrzypce uczą też ogromnej manualnej precyzji i liczę na to, że w przyszłości też może się to przydać, szczególnie tzw. zabiegowcom, chociaż na razie, będąc dopiero na I roku, nie jestem jeszcze w stanie tego zweryfikować.

B.Z.: Muzyka wykształca wrażliwość, która jest bardzo potrzebna w pracy każdego lekarza. Wrażliwość nie tylko na piękno i sztukę, ale także na losy i cierpienia innych ludzi. Umiejętność kontaktu z innymi, współpracy z zespołem – tego uczymy się grając, czy w orkiestrach, czy w różnego rodzaju innych projektach muzycznych. Nie można także zapomnieć o tym, choć to chyba trochę na marginesie, że muzyczna pasja rozwija również pamięć – bo przecież trochę tych nut jednak zapamiętać trzeba, a na studiach też pewien materiał wymaga pamięciowego opanowania.   

 

Skoro jesteście już studentami medycyny, to zakładam, że będziecie w przyszłości praktykującymi lekarzami, że taki jest wasz na życie plan. Chociaż wiem, że życie potrafi być nieprzewidywalne, że różnie bywa. Jak więc widzicie swoją muzyczną pasję – i swój z uporem i w trudzie osiągany profesjonalizm instrumentalistów – w przyszłości? Czym dla was będzie? Jakie miejsce zamierzacie dać muzyce w swoim przyszłym życiu?

 

A. M.: Jeśli chodzi o mnie, to marzy mi się założenie wspólnie z kilkoma osobami własnego zespołu. Mam nadzieję, że uda to się jeszcze na studiach. Chciałabym, żeby muzyka nie zniknęła z mojego życia. Oprócz zespołu, mam nadzieję, że w przyszłości – po prostu po powrocie z pracy do domu – znajdę choć trochę czasu, żeby grać na skrzypcach.

 

B.Z.: Chciałbym, aby muzyka była zawsze obok mnie. Owszem, będą różne sytuacje życiowe i obowiązki, którym trzeba będzie sprostać, ale myślę, że nie oderwą mnie one całkowicie od grania, a przynajmniej tego bym sobie życzył. Uważam też, że muzykowanie jest wspaniałym sposobem na odstresowanie się, relaks i nabranie sił, co w zawodzie lekarza jest bardzo ważne. Poza tym, jest przecież wielu lekarzy, którzy zajmują się dodatkowo muzyką, czy innymi dziedzinami sztuki, i są genialni zarówno na polu artystycznym, jak i medycznym. Zatem i ja nie widzę przeszkód, abym miał w przyszłości rozwijać obie pasje jednocześnie.

Zakończenie:

(podsumowująca wypowiedź Pani Dyrygentki)

 

Jest Pani opiekunką i dyrygentką orkiestry studenckiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Na własne uszy słyszałem i na własne oczy widziałem, z jaką wytrwałością i z jakim uporem orkiestra ćwiczy. Jaka jest Pani ocena roli, jaką muzyka już teraz odgrywa w życiu tych młodych ludzi i jaka to może być rola w ich przyszłym życiu?

 

Beata Herman: Według mnie, teraz, po pierwsze: zmniejsza wyrzuty sumienia, że tracąc aktywny kontakt z muzyką mogą zmarnować wiele lat swojej ciężkiej pracy i wyjątkowe umiejętności. Wyjątkowe – bo niestety nadal jesteśmy krajem, gdzie bardzo mało młodych ludzi potrafi grać na jakimkolwiek instrumencie. Po drugie: rozwijanie pozamedycznej pasji daje im wytchnienie od codziennych obowiązków, „resetuje głowę” i dodaje energii do dalszych działań – również medycznych. Kiedy zagra się dobry koncert, to przecież tak, jakby ktoś inny wygrał zawody albo zdobył ważny szczyt. Im muzyka dodaje adrenaliny.

To nadal jest dziedzina, w której mogą tworzyć. Studia na razie im tego nie zapewniają – tam raczej zakuwają i odtwarzają. Poza tym spotykają się w czasie prób z podobnymi sobie, innymi studentami „uzależnionymi” od muzyki (ha, ha). Mają o czym dyskutować, rozumieją się bez słów i w dodatku robią razem coś fajnego. Mało tego – nawiązują muzyczne i medyczne kontakty z podobnymi sobie studentami z Europejskiego Chóru i Orkiestry Studentów Medycyny, który w tym roku będziemy w lipcu gościć w Warszawie.

Pracując z lekarzami (jestem również dyrygentem chóru Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie) widzę, jak zajęcia muzyczne niwelują stres spowodowany zawodem. Zmuszają głowę do zajęcia się czymś innym niż problemy z pacjentami i niemożnościami naszej służby zdrowia, które są prostą drogą do depresji, jeśli człowiek nie znajdzie sobie jakiegoś „odgromnika”.

Od muzyki nie jest łatwo się wyzwolić. Nawet jeśli się od niej odejdzie na nawet kilka, czy kilkanaście lat – i tak wraca jak bumerang. Bo to się ma po prostu w duszy.

 

Notki biograficzne:

 

Aleksandra Maciejewska:

Edukacja muzyczna: ukończona Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia w Łomży.

Jest na I roku studiów na kierunku lekarskim.

W orkiestrze WUM od października 2014 r., gra na skrzypcach.

 

 

Bartosz Zwolan:

Edukacja muzyczna: ukończona Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. Karola Szymanowskiego w Zamościu (2011).

Jest na III roku studiów na kierunku lekarskim.

W orkiestrze WUM od października 2012 r., gra na fortepianie.

 

 

Beata Herman:

Absolwentka Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie. Przed maturą miała dylemat podobny do swoich studentów: weterynaria, czy muzyka? Wybrała odwrotnie - dziś jest dyrygentem. I opiekunem sekcji jeździeckiej AZS WUM.

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.