Coś doskonałego: Argerich, Barenboim i West-Eastern Divan Orchestra na Lucerne Festival

05.09.2017
Coś doskonałego: Argerich, Barenboim i  West-Eastern Divan Orchestra na Lucerne Festival

MARIA NOWROT: Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonana, że trudno mi będzie z tego koncertu napisać klasyczną recenzję. Tak to jest, jak się słucha muzyki wykonanej przez ludzi, którzy po prostu są trochę zbyt dobrzy, żeby ich występ ot tak recenzować.

Marthę Argerich zapewne lepiej znają regularni bywalcy Konkursu Chopinowskiego, ja jednak, muszę przyznać, osobiście nigdy tam nie byłam, a Argerich znałam z olśniewających wykonań, których słuchałam z płyty, albo w telewizji. Także teraz miałam po raz pierwszy okazję posłuchać jej na żywo. Daniel Barenboim od dawna był dla mnie postacią niemal legendarną. Głównie dlatego, że był mężem i muzycznym partnerem (zarówno jako pianista i dyrygent) mojej ulubionej wiolonczelistki Jacqueline Du Pré. Oczywiście znałam go także jako założyciela West-Eastern Divan Orchestra, którą również miałam okazję usłyszeć podczas koncertu. O tej orkiestrze warto powiedzieć parę słów. Powstała w 1999 r. jako projekt Barenboima, którego głównym założeniem było stworzenie zespołu, w którym mogliby razem grać młodzi muzycy z Izraela, Palestyny i okolicznych krajów arabskich. Nic tak dobrze nie rozładowuje napięcia jak wspólne muzykowanie, więc powstanie tej orkiestry miało być symbolicznym wyrazem tego, że pokojowa koegzystencja różnorodnych kultur na bliskim wschodzie jest możliwa. Choć na pierwszy rzut oka projekt wydaje się mieć głównie socjologiczno-polityczny wymiar, orkiestra szybko dowiodła swoich artystycznych możliwości awansując do światowej czołówki zespołów symfonicznych.

Wykonań West Eastern Divan Orchestra również kilkukrotnie słuchałam z płyty, ale nigdy na żywo. Czemu to „na żywo” ma aż tak wielkie znaczenie? Otóż ma – kluczowe. Wyobrażacie sobie, że przychodzicie na koncert posłuchać największych gwiazd muzyki klasycznej, a oni zaskakują Was… na plus? Nie wiem, czy większe znaczenie ma tutaj doskonała akustyka sali, czy warunki koncertowe, sprawiające, że poświęca się muzyce niepodzielną uwagę, czy może to, że kiedy od muzyków dzieli nas tylko kilka rzędów ma się wrażenie jednak bardziej intymnej z nimi relacji, niż wtedy, kiedy odtwarza się płytę. Jakby nie było - wiedziałam, że są wspaniali. Nie wiedziałam, że aż tak...

Chyba pierwszy raz gra orkiestry zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie. Grali jak solista, i nie mam tutaj na myśli wyłącznie jednorodności brzmienia. Duży zespół symfoniczny, mając nad grającym solo muzykiem „przewagę” wielkiej rozpiętości dynamicznej i zróżnicowanego brzmienia, jednocześnie z większym trudem osiąga subtelności interpretacji. Jak tu sprawić, żeby kilkudziesięcioro muzyków grających naraz, jednocześnie wyraziło w ten sam sposób te same, złożone, osobiste emocje? Cóż, właśnie byłam świadkiem, że jest to możliwe.

Szerokie pole do popisu orkiestry dały utwory Ravela: Nagrobek Couperina i Moja matka gęś. W wykonaniu West Eastern Divan Orchestra zabrzmiały one tyleż impresjonistycznie, co i romantycznie. Z migotliwej, ravelowskiej faktury wyłaniały się wyraziste, liryczne frazy, a każda z nich opowiadała kolejną część muzycznej historii. Szczególnym punktem programu był Koncert na fortepian, trąbkę i orkiestrę smyczkową op. 35 Dymitra Szostakowicza. Koncert dość nietypowy i „przeformatowany”, bo solistów jest dwoje, a orkiestra jest ich równoprawnym partnerem, co czyni z kompozycji coś bardzo zbliżonego do symfonicznego tria. Można by ten utwór również próbować porównywać do starej formy barokowego koncertu, tylko… barokowych brzmień akurat trudno tam się doszukać. Jest tam za to pod dostatkiem pod dostatkiem muzycznego humoru.

Martha Argerich, nie tracąc nic ze swojego sławnego temperamentu, pięknie zagrała subtelne piana, a w odpowiednich momentach niepostrzeżenie wtapiała się w brzmienie orkiestry. Bassam Mussad, który debiutował jako solista na Lucerne Festiwal, pokazał zaś jak łagodne i liryczne może być brzmienie trąbki. Wiecie, to jednak jest wyczyn – wykonać utwór o tak nietypowym rozkładzie sił i sprawić, żeby mając cały rozmach utworu symfonicznego zachował on jednocześnie wszystkie niuanse kameralistyki. A skoro mowa o wyczynach – w wykonaniu West Eastern Divan Orchestra pobadały mi się również Trzy kawałki na orkiestrę op. 6. Albana Berga. A kiedy mnie podoba się Berg, wiedzcie, że coś jest na rzeczy.

Jeszcze jedna myśl na koniec. Muzyka jest niezastąpiona, a uczestnictwo w koncertach nieraz skutecznie resetuje nastrój i pomaga powrócić myślom i uczuciom na właściwe tory. Ale udział w tak dobrym koncercie pozwala poczuć się naprawdę wyjątkowo. A więc - pozwólcie sobie czasami wziąć udział w czymś doskonałym. Jesteście tego warci ;)

 

16.08.2017, Lucerne Festival
West-Eastern Divan Orchestra
Daniel Barenboim - dyrygent
Martha Argerich - fortepian
Bassam Mussad - trąbka
 
 
Maurice Ravel (1875–1937)
Le tombeau de Couperin
Dmitri Shostakovich (1906–1975)
Concerto for Piano, Trumpet, and String Orchestra in C minor, Op. 35
Maurice Ravel (1875–1937)
Ma mère l’oye
Alban Berg (1885–1935)
Three Pieces for Orchestra, Op. 6
 
https://www.lucernefestival.ch/en

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.