Drezno – miasto muzyki

19.11.2014


Drezno to miasto, które chyba bardziej niż ze swojej wspaniałej barokowej architektury, znane jest z muzyki. Wystarczy tylko wspomnieć, że to właśnie stąd pochodzi jedna z najstarszych i najwybitniejszych światowych orkiestr, Staatskapelle Drezden, która została powołana do życia w 1548. Orkiestra ta przez cały czas swojego istnienia przyciągała wspaniałych artystów. Jej wieloletnim szefem był barokowy kompozytor Heinrich Schütz, a później Johann Adolph Hasse. W XIX wieku do grona kapelmistrzów tej orkiestry dołączyli Carl Maria von Weber  oraz Richard Wagner. W czasach nam bliższych orkiestrze tej przewodzili Karl Böhm, Rudolf Kempe, Giuseppe Sinopoli, Bernard Haitink, obecnie zaś szefem Drezneńczyków jest Christian Thielemann. Przy okazji warto też wspomnieć, że Drezno kilkukrotnie odwiedzał Fryderyk Chopin. W mieście tym dał on kilka recitali oraz odwiedził operę. Jednak to dopiero kilka lat po jego odwiedzinach w 1841 Drezno doczekało się teatru operowego, który swoją świetnością do dziś przyćmiewa większość budynków operowych na świecie, a mowa oczywiście o Semperoper.

© Matthias Creutziger / Semperoper 2014

Semperoper to nie tylko piękny budynek operowy, ale też niepowtarzalna marka artystyczna. Obecnie można się o tym przekonać podczas Dni Straussa, które Semperoper obchodzi dla uczczenia 150 rocznicy urodzin tego kompozytora. Strauss to kompozytor, który był bardzo blisko związany z Dreznem. To tutaj aż dziewięć oper tego kompozytora miało swoje światowe premiery. Obecnie z okazji urodzin Straussa Semperoper wystawia Arabellę, Daphne, Capriccio, Elektrę oraz Der Rosenkavalier. Operom tym towarzyszom recitale wokalne, koncerty symfoniczne oraz przedstawienie baletowe Legenden. Dni Straussa to wyjątkowa okazja dla melomanów aby posłuchać dzieł monachijskiego mistrza w najwybitniejszych wykonaniach. Na deskach Semperoper można w tych dniach usłyszeć między innymi Renée Fleming, Anję Harteros oraz Thomasa Hampsona.

 

Daphne

© Matthias Creutziger / Semperoper 2014

Ja miałem okazję obejrzeć w Semperoper Daphne oraz Capriccio. Obie te opery to dojrzałe dzieła Straussa, które wspaniale prezentują jego kunszt kompozytorski. Daphne miała swoją premierę w 1938 roku właśnie w Semperoper. Strauss określił swoje dzieło jako bukoliczną tragedię. Libretto tej opery napisane przez Josepha Gregora luźno oparte jest na motywach mitologicznych, jednak obecna produkcja zrealizowana przez Torstena Fischera przenosi akcję w czasy tuż przed II Wojną Światową. Postać Daphne wzorowana jest tutaj na Sophie Scholl. To zagubiona młoda dziewczyna, która z przerażeniem obserwuje narastające wokół wojenne szaleństwo, które zaczyna dzielić jej rodzinę i przyjaciół. Na końcu ofiarami wojny padają najbliżsi Daphne oraz ona sama. Fischer swoje odczytanie tej opery świetnie wpisuje w realia, w których opera ta powstała oraz w samo libretto. Jego produkcja jest spójna i niezwykle mocna w wyrazie. Za pulpitem dyrygenckim stanął Omer Meir Wellber, który dał popis wspaniałej narracji muzycznej. Jego Daphne rozpoczyna się lekko, jak noeklasycystyczna komedia, gdzie instrumenty dęte drewniane niemal bawią się ciepłym brzmieniem. Jednak stopniowo Wellber zaczyna dyrygować coraz mocniej, operując coraz wyraźniej ciemnymi barwami orkiestry, aby w finale zaprezentować masywne, potężne brzmienie orkiestry. Jako Daphne wystąpiła Marjorie Owens. Zaprezentowała ona tę postać w sposób bardzo poruszający. Jej głos był wyrazisty i dość mocny, ale była ona w stanie sprostać technicznie dość skomplikowanym straussowskim koloraturom. Świetnie spisał się Georg Zeppenfeld jako Poseidon. Śpiewał on pewnie z autorytetem w głosie oraz imponującą czystością. Bardzo wyrazisty wokalnie oraz aktorsko okazał się Lance Ryan jako Apollo. Tę role wykonał on w wagnerowskiej tradycji, dramatycznie i mocno. Z kolei jego przeciwieństwem był Ladislav Elgr, tenor, który z pewną lekkością oraz liryzmem wykonał partię Leukipposa.

 

Capriccio

© Matthias Creutziger / Semperoper 2014

Kulminacyjnym punktem obchodów dni Straussa było wystawienie opery Capriccio. Opera ta pochodzi z 1942 roku i oparta jest na rozmowach o sztuce, które Richard Strauss odbył ze swoim wieloletnim współpracownikiem, impresario oraz dyrygentem Clemensem Kraussem. Nie są to poważne debaty, a raczej parodia romantycznych sporów estetycznych. Capriccio nie ma właściwej akcji dramatycznej, wszystko dzieje się w salonie hrabiny Madeleine, gdzie jej przyjaciele artyści spierają się o sztukę oraz zabiegają o względy hrabiny, która jest patronką artystów. Całość jest dość przerysowana i groteskowa. Wydaje się, że taka opera wystawiona w podczas II Wojny Światowej miała być swoistym azylem, ucieczką do nierealnego świata przed koszmarem wojny. W Capriccio wszystko jest lekkie i bez znaczenia. Jedyną wartość stanowi sztuka stanowiąca rozrywkę dla wyalienowanej z życia arystokracji. Reżyser Marco Arturo Marelli zdecydował się wystawić tę operą barokowo-parodystycznej scenerii. Tutaj każdy gest, kostium jest przerysowany. W tak błachej operze Strauss zawarł zapewne najpiękniejszą arię na sopran napisaną w XX wieku, którą jest finałowa scena z tej opery. Opera ta posiada również najsubtelniejszą orkiestrację ze wszystkich oper tego kompozytora. Pomimo, że po napisaniu Capriccio Strauss żył jeszcze siedem lat, już nigdy nie napisał żadnej opery, zatem to właśnie Capriccio stało się jego muzycznym dziedzictwem. Dyrygent Christian Thielemann wspaniale zaprezentował to dziedzictwo. Pod jego batutą Capriccio brzmiało niezwykle bogato. Thielemann wydaje się mieć wprost intuicyjne wyczucie muzyki Straussa. Dyryguje on ją z elegancją i niezrównaną starannością. W jego wykonaniu nic nie ginie. Najdrobniejsze szczegóły wyrafinowanej orkiestracji Straussa wybrzmiewają tutaj w swojej pełni. Thielemann dyrygował Capriccio dość wolno, niemal celebrując każdą frazę w tej operze. Jako hrabinę miałem przyjemność usłyszeć w tej produkcji Renée Fleming. Ta wybitna śpiewaczka w ostatnich dekadach ugruntowała swoją pozycję jako czołowa odtwórczyni ról straussowskich. Strauss pisał wspaniałe role na głosy sopranowe, ale są one dość zwodnicze, ponieważ wymagają momentami niezwykłych zdolności technicznych. Fleming oczywiście nie miała najmniejszych problemów ze straussowskimi koloraturami. Jej jedwabisty, liryczny, lśniący głos oraz perfekcyjna technika wokalna sprawiły, że była ona idealną wykonawczynią roli hrabiny. Warty uwagi był też Steve Davislim, to liryczny tenor o interesującej nieco mrocznej barwie. Jako brat hrabiny wystąpił doświadczony niemiecki śpiewak Christoph Pohl. Był on świetny interpretacyjnie. To typowy reprezentant niemieckiej szkoły wokalnej gdzie nacisk położony jest na wyraziste wokalne aktorstwo. Również tego wieczoru Georg Zeppenfeld oczarował publiczność, tym razem wcielając się w postać La Roche.

 

Z Drezna dla Presto - Jacek Kornak

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.