Elena Langer: To zabawne być kompozytorką operową [wywiad]

14.02.2017
Lena Langer dla prostoomuzyce.pl. fot. Rob Workman

Spotykam Elenę Langer w Poznaniu. Kompozytorka przyjechała w związku z ostatnimi próbami i polską premierą jej opery „Rozwód Figara” (tytuł oryginalny: „Figaro Gets a Divorce”), zaplanowaną w poznańskim Teatrze Wielkim na najbliższy piątek, 17 lutego. Czas, jak to przed premierą, jest niezwykle gorący i Elena Langer nie może poświęcić mi zbyt wiele czasu. Ale nigdy nie wybaczyłbym sobie przeoczenia takiej okazji. Jak często zdarza się spotykać i rozmawiać z kompozytorem, który już skomponował muzykę do kilku oper?

Władysław Rokiciński: Właśnie, rozpocznijmy od tego: do ilu oper skomponowała już Pani muzykę? „Rozwód Figara”, opera, która będzie wystawiona w Poznaniu – która to jest pozycja na liście? I jak to jest być kompozytorką oper?
Elena Langer:
Moja pierwsza opera nazywa się „Ariadna”. Jest mini-operą przeznaczoną na sopran i zespół kameralny. To było moje pierwsze doświadczenie muzyczne w Londynie, w Teatrze Almeida. Jego siedziba mieści się w dawnej zajezdni autobusowej.
Nieco później skomponowałam operę „Twarz lwa”. Utwór opowiada o mężczyźnie cierpiącym na Alzheimera, to kombinacja kilku różnych gatunków. Główną postacią w spektaklu jest aktor, który mówi, zaś reszta artystów posługuje się śpiewem. Ludzie dookoła chorego wydają się dziwni, są inni ze względu na swój śpiew. Kiedy wniknęłam w świat chorego na Alzheimera, komponowanie tej opery zaczęło mieć sens. „Twarz lwa” była wystawiana w różnych miejscach, m.in. w Royal Opera House, w Lindbury Studio (sala kameralna). „Twarz lwa” została napisana na niewielki zespół.
Później stwierdziłam, że zaczyna mnie interesować komponowanie utworów komediowych, co dziś nie jest zbyt popularne. Podjęłam współpracę z amerykańską sopranistką Dawn Upshaw, która usłyszała moje utwory i poprosiła mnie o napisanie opery dla jej studentów w Bard Conservatory w Nowym Jorku. Skomponowałam operę „Cztery siostry”. Jej libretto jest mieszaniną i ma zabawny charakter. To jednoaktowa opera komiczna przeznaczona na orkiestrę symfoniczną. Kolejnym tytułem operowym, który napisałam, były „Pieśni nad studnią”, to było w roku 2012. Pracowałam nad nimi z myślą o Teatrze Muzycznym imienia Stanisławskiego i Niemirowicza-Danczenki w Moskwie. Dyrektor tej instytucji chciał, aby był to utwór zabawny, lekki i oparty na muzyce ludowej. Wybrałam bardzo stare, rosyjskie teksty o małżeństwie i wszystkim, co się z nim wiąże (kłótnie, tańce...). Każda scena w operze jest kolejną pieśnią, przedstawia różne sytuacje pomiędzy ludźmi. Reżyser ma wybór: może zmieniać kolejność pomiędzy poszczególnymi scenami, natomiast pierwsza i ostatnia pieśń pozostają na swoim miejscu. Każda scena stanowi skończoną, odrębną całość, a wszystkie razem dają wrażenie kolażu.
To „Twarz lwa” miał okazję usłyszeć David Pountney, spodobała mu się ta opera. Wiedział, że właśnie piszę „Cztery siostry”, nie mógł przybyć do USA, ale widział DVD ze spektaklu. Zaprosił mnie potem na drinka i zaproponował stworzenie muzyki do opery „Rozwód Figara”.
To zabawne być kompozytorką operową. Ten zawód pozwala mi zetknąć się z różnymi artystami, to dla mnie pełnia życia.

Skoro jest Pani – jeśli wolno mi tak powiedzieć – „uzależniona od opery”, jest to zapewne preferowana przez Panią forma kompozycji. A inne rodzaje muzyki?
Są. Właśnie ukończyłam pracę z Britten Sinfonia, komponuję również utwór dla Boston Symphony Orchestra. Ale to stanowi mniejszy rozdział od opery, to prawda, choć także ciekawy. Britten Sinfonia, na przykład, grają na co dzień bez dyrygenta, wykonując muzykę współczesną. Zespół zaprasza do współpracy młodzież z całego kraju. Dzieci uczą się, jak grać bez dyrygenta. Napisałem dla tego zespołu utwór „Swimming in the Limmat”. W środku kompozycji zamieściłam 15-sekundowy, swobodny fragment, gdzie muzycy wyobrażają sobie, że pływają i próbują to odzwierciedlić w muzyce. Niektórzy z nich potrafią improwizować, inni mogą korzystać z moich wskazówek, jeszcze inni mogą je ignorować.

Chciałbym to usłyszeć... A wracając do Poznania. Czy w ogóle można powiedzieć, że Pani „Rozwód Figara” jest kontynuacją sławnych oper Mozarta i Rossiniego? Czy jest to Pani dialog z tymi dziełami operowymi? Czy przeciwnie: Figaro to po prostu imię, które mogło nosić wielu mężczyzn, kiedyś i także teraz?
To jest sequel. To mieszanka wątków z Pierre’a Beaumarchais i Ödöna von Horvátha. Tytuł opery został zaczerpnięty ze sztuki tego drugiego autora. Technicznie jest to kontynuacja, ale muzycznie – już nie. Tekst opery nosi znamiona refrenów z poprzednich oper. David Pountney, który jest autorem libretta, wplótł kilka fragmentów, które odnoszą się do poprzednich tytułów. Ja zaś usiłowałam wpleść interludia, skoncentrowałam się na rytmie, próbowałam go uchwycić.

Podsumowując więc: jak zaczęło się to wszystko, co widzowie w Teatrze Wielkim w Poznaniu usłyszą i zobaczą w piątek?
Już powiedziałam: to się zaczęło od drinka z Davidem Pountneyem.

Jak w życiu! A czy to jest Pani pierwsza opera, która będzie wystawiona w Polsce? Czy też była już Pani w Polsce poprzednio? Jeśli nie, to mam nadzieję, że pierwsze wrażenia są dobre? Proszę o szczerość.
Tak, to jest w ogóle moja pierwsza wizyta w Polsce. Moje wrażenia są bardzo dobre, przywołują mi pewne wspomnienia, klimat, który znam z przeszłości. Polacy są bardzo sympatyczni!

Pani edukacja muzyczna jest podzielona pomiędzy dwa kraje: Rosję i Wielką Brytanię, oba to muzyczne potęgi. Jak Pani widzi swoje muzyczne korzenie, tradycję, z której – jeśli mogę tak powiedzieć – Pani przyszła?
To prawda, kształciłam się w obu tych krajach. Najpierw w moskiewskiej szkole imienia Gnessina (teoria muzyki i fortepian) i w Konserwatorium im. Piotra Czajkowskiego (kompozycja). Dzień po moich egzaminach pojechałam do Londynu, nie mówiłam wtedy jeszcze po angielsku, musiałam więc rozpocząć kompozycję na nowo. Zaczęłam studiować w Royal College of Music w Londynie (studia magisterskie), a następnie w Royal Academy of Music – na stopień doktorski (PdD).
Kiedy podczas studiów w Rosji wzrastałam w muzyce rosyjskiej i niemieckiej, brakowało mi odpowiedniego podejścia do muzyki nowej. Londyn spogląda na muzykę współczesną zupełnie inaczej. Dziś jednak muszę przyznać, że muzyka nowa nieco mnie znudziła i słucham obecnie dużo Haendla, Mozarta, Rossiniego, Brahmsa, Purcella.

Po pytaniu, skąd Pani idzie, pora na kolejne z tych odwiecznych: dokąd Pani zmierza? Czy ma Pan jakiś specjalny cel do osiągnięcia?
Podążam za dniem.

Bardzo dziękuję za poświecony nam czas, za naszą rozmowę i trzymam kciuki za powodzenie „Rozwodu Figara” w Poznaniu!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.