Jednorazowa muzyka [relacja]

23.10.2013

Program pierwszego koncertu w Głogówku został ustalony 20 minut przed jego rozpoczęciem.

fot. Lucjan Wójcik

Improwizacja w klasyce? Jak za starych dobrych czasów. Prof. Julian Gembalski tworzył koncert na naszych oczach. W ten sposób nawiązał do dawnych mistrzów, którzy nie tylko komponowali. Bach, Chopin, Beethoven… Podczas takich koncertów nie raz pewnie powstała melodia, która stała się kanwą ich późniejszych utworów – spekulował prowadzący koncert Jacek Woleński. Kiedyś komponowało się szybko i dużo. Jednym z nielicznych wyjątków był sam Beethoven, któremu pisanie muzyki przychodziło z mozołem.

Koncert w Głogówku był już piątym z kolei
w ramach Śląskiego Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena. Cztery pierwsze koncerty odbyły się w Prudniku. Dzięki współpracy burmistrzów i konsekwencji organizatora festiwalu, szefa głogówieckiego Muzeum Regionalnego – Aleksandra Devosges-Cuber oraz dyrektora artystycznego Jacka Woleńskiego powoli odbudowuje się Śląski Festiwal im. L v Beethovena. Efekty? W Prudniku cztery razy pod rząd pełna sala.  W Głogówku – na razie jeszcze tłumów nie było. Pewnie koncert trzech tenorów przyciągnie więcej słuchaczy.

Zanim przejdę do samej muzyki,
jeszcze słowo o miejscu Festiwalu. Sala obrad Ratusza na tydzień zamieniła się w salę koncertową. Z malowideł na ścianach możemy dowiedzieć się trochę o historii miasteczka:

W czasie wojny trzydziestoletniej był Głogówek (prawie co rok) rabowany i niszczony pożarami

Dnia 12 grudnia 1275 rokunadał książę opolski
mieszczanom Głogówka
prawo wybierania spośród siebie
12 przysiężonych radców

W roku 1275 otrzymało miasto prawo odbywania
jarmarku w dniu 23 kwietnia (na św. Jerzego). 

Ale wróćmy do muzyki i jej wykonawcy…
Julian Gembalski przede wszystkim jest znakomitym organistą. Na co dzień zajmuje się pracą dydaktyczną w Akademii Muzycznej w Katowicach, projektuje organy, jest archidiecezjalnym wizytatorem organów i organistów, promuje grę na organach, nagrywając płyty (ma ich na koncie ponad 30). Otworzył także w podziemiach Akademii Muzycznej Muzeum Organów (zajrzyj też tu). Podczas koncertu okazało się, że jako pianista także świetnie się sprawdza.

Zanim jednak usłyszeliśmy pierwsze dźwięki, Jacek Woleński zaprezentował kartkę papieru – oto ustalony przed chwilą program – prof. Gembalski na gorąco zastanawiał się, co może się spodobać publiczności? A dyrektor artystyczny festiwalu pospiesznie zapisywał.

Najpierw Sonata Patetyczna bez improwizacji. Oryginalny Beethoven.
Jacek Woleński tradycyjnie wprowadził publiczność w utwór – najpierw będzie grave, potem część liryczna, na koniec – żywe allegro. Choćby na koncert trafił przypadkowy słuchacz, będzie delektował się muzyką, wiedząc, czego słucha.

Samo wykonanie – pierwsze koty za płoty. Wstrzymałam oddech, bo spodziewałam się przyspieszonego bicia serca. Chyba jednak wszyscy się rozgrzewaliśmy – i my, publiczność, i wykonawca.

I część – szorstka.
II część – ciężka.
III część – agresywna, szybka. Za szybka.

Czekaliśmy jednak cierpliwie na improwizacje… Co się okazało?
To był koncert z duszą. Wykonanie niełatwo ocenić. Muzeum Regionalne w Głogówku dorobiło się dwóch nowych fortepianów Kawai. Jeden z nich zabrzmiał podczas koncertu. Słyszałam go po raz pierwszy. Czy instrument z ciężką klawiaturą? Czyżby trochę nie stroił? Zorientuję się pewnie następnego dnia.

No dobrze. Ale co z tymi improwizacjami? Spokojnie. Były. I to jakie!
Na przystawkę nawiązanie do 32 wariacji na temat własny Ludwiga van Beethovena. Po nich – wariacje Juliana Gembalskiego. Znów szybkie i szorstkie. Ale bardziej wirtuozowskie niż Sonata. I dobrze. Taki jest charakter i rola wariacji – popis techniki i kunsztu gry pianisty. Kiedy skończyły się wariacje Beethovena, kiedy zaczęły Gembalskiego? Trudno zgadnąć!
Potem danie główne i deser w jednym: temat fugi z Sonaty F-dur (z II części) stał się zaczynem improwizacji w stylu Bacha. Przed nią – improwizowane preludium – gdyż, jak zauważył pianista – fuga była zwykle poprzedzona właśnie tą drobniejszą formą.

Wrażenia? Przy fortepianie sami wielcy… Bach, Beethoven i Gembalski.
Kto kiedykolwiek próbował napisać fugę w stylu J.S. Bacha (student muzykologii albo kompozycji, nie sądzę, by kto inny się pokusił…), wie, jak trudny jest to proces. Ile wymaga koncentracji, teoretycznej wiedzy, zdolności analitycznych. Dla amatorów i melomanów mam jeszcze jedno porównanie. Fuga jest jak układanie sudoku. Ile czasu trwa jej rozwiązanie? Sudoku nie musi pięknie brzmieć, nie musi być widowiskowe… A przecież Gembalski nie tyle pisał fugę, co ją zaimprowizował!
Właściwie już w tym momencie powinny pojawić się owacje na stojąco.

Symfonia V – i zrobiło się bardzo współcześnie.
W improwizacji pomagał Gembalskiemu czasem sam Beethoven podsuwając tematy a to z Sonaty Patetycznej, a to z Księżycowej, a to z Waldsteinowskiej… Potem Pieśń "Die Ehre Gottes aus der Natur". Prof. Gembalski w czasie zapowiedzi był odrobinę niespokojny. Gdy Jacek Woleński skończył mówić, wyjaśniło się, co było powodem niepokoju pianisty. Choć kartka z pieśnią została tam... – zaczął, wskazując na garderobę – to ja pamiętam - dokończył triumfalnie. Tym razem w improwizacjach usłyszeliśmy więcej liryzmu. Jak u Schuberta?

Na koniec: Oda do radości z finału IX Symfonii LvB
– Gdy 11 września był zamach na nowojorskie wieże, przyniesiono mi dwa tematy do improwizacji: Odę do radości i hymn amerykański – wspominał profesor przed występem. – Połączyłem je, nie mając jednak świadomości tego, co wydarzyło się w Ameryce, bo nie oglądałem telewizji. W zapowiedzi wspomniałem o optymizmie, mimo tego, że żyjemy przecież w trudnych czasach. Beethoven też miał świadomość, że świat idzie w kierunku jakiejś katastrofy. W tytule wiersza Schillera i w całym utworze Beethovena najważniejsze jest słowo radość rozumiana jako optymizm. Ja też uważam, że nie możemy dać się zwariować.
Zwariować można było od samej interpretacji Ody. Czy mi się zdawało, czy słyszałam tu Hindemitha?

Inni słuchacze posuwali także inne skojarzenia – a jakże! Jazzowe. Bo też improwizacja w muzyce amerykańskich klubów jest ważna. Jednak upieram się, że swoim stylem prof. Julian Gembalski nawiązuje do europejskich klasyków.

Dlaczego wielcy kompozytorzy tak kochali muzykę wykonywaną ad hoc? Zaletą improwizacji jest to, że jest się panem każdego dźwięku. Każda nuta wybrzmi tyle, ile chce tego wykonawca. Nie ogląda się na twórcę utworu, bo sam jest jego autorem. Dlaczego dziś artyści uciekają od improwizacji? Dlaczego trzeba było jazzu, bibopu, żeby znów wrócić do tworzenia muzyki jednorazowej? Zastanawiając się nad odpowiedzią już czekam na kolejny koncert…

(o 19.00 w Sali Ratusza - popisy trzech tenorów. Szczegółowy repertuar podawaliśmy tutaj)

P.S. Kropką nad i była kolacja w Hotelu Salve, podczas której prof. Gembalski z prawdziwą pasją opowiadał o odszukiwaniu, restaurowaniu organów. Kto myśli, że praca na uczelni to nudy i ślęczenie nad manuskryptami, choć raz powinien posłuchać profesora... który serdecznie zaprasza do Muzeum w Katowicach. Przy odrobinie szczęścia traficie na niego i sam was oprowadzi.

Luiza Borowiec

 

 

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.