Katharsis poprzez śmiech [Pajace/Gianni Schicchi w Operze na Zamku]

05.03.2019
Dyr. Opery na Zamku Jacek Jekiel, Małgorzata Bornowska, Michał Znaniecki, fot. M. Mizgalski©Opera na Zamku

9 marca 2019 r. w Operze na Zamku w Szczecinie odbędzie się premiera "Pajaców" Ruggera Leoncavalla i "Gianni Schicchi" Giacoma Pucciniego.

Połączenie tych dwóch oper podczas jednego wieczoru wydaje się niemożliwe - mówi Vladimir Kiradjiev – kierownik muzyczny spektaklu. - „Pajace” są napisane w klasycznym stylu, z chórami, ariami, duetami, a „Gianni Schicchi” jest operą ensemblową, w stylu XX wieku. Wymaga to od nas zupełnie innego sposobu pracy, gry – szczególnie od aktorów. Orkiestra ma trudne zadanie zagrać w „Pajacach” w mocnym składzie. A w „Giannim Schicchim” jest zupełnie inaczej. Tam jest bardzo trudno dopasować drobne rzeczy, z których potem powstaje obrazek.

W „Pajacach” mamy dwa poziomy: trupę teatralną, która przekształca się i w połowie spektaklu zaczyna grać inne postaci - wyjaśnia reżyser, Michał Znaniecki. - Tutaj mamy jeszcze dodatkowy poziom, czyli aktorów, którzy się wcielają w trupę z „Pajaców” wcielającą się potem w aktorów w „Giannim Schicchim”. Zatem mamy już trzy poziomy, gdzie są zaangażowane wszystkie siły teatru. Mamy nawet nasz skład pracowników technicznych, którzy budują scenografię podczas spektaklu, widzimy „bebechy” zakulisowe. Nie tylko emocje, ale także teatr, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni. Dla widzów to jest tzw. brud, widać ściany, drzwi, panią bufetową, a my to pokażemy jako spektakl. To będzie wydarzenie zupełnie inne niż poprzednie wersje naszych „Pajaców” i – bliższe realnemu światu. Bo wiadomo, opera jest lustrem i to będzie zaznaczane przeze mnie kilka razy, że ta historia naprawdę jest o nas. „Gianni Schicchi” zaśpiewany, zagrany jest po morderstwie, po wielkiej tragedii w „Pajacach”.  Trzeba podjąć decyzję, czy przerywamy spektakl, a ludzie przecież kupili bilety, czy mamy zagrać farsę pomimo żałoby. I na tym polega „Gianni Schicchi”, to skontrastowanie najgorszej w stylu farsy z tym, co dzieje się w garderobach, w których słyszy się „dlaczego mam teraz to grać, przeżyłem tragedię, straciłem przyjaciela”. To jest więc też trochę o naszej artystycznej etyce, ale i o ludziach, którzy czasem zakładają maskę i idą do pracy, do szkoły, pomimo strachu, bólu, depresji. Myślę, że to wszystko będzie bardzo czytelne, właśnie na tych trzech planach. A jeśli chodzi o operę „Gianni Schicchi”, to dziękuję dyrekcji, że możemy pokazać największą – uważam – operę w historii. Dla publiczności to będzie wielka przyjemność zobaczenia dzieła Pucciniego, który nie tylko cytuje tu historię opery, a jest prekursorem. Pokazuje, jak będzie wyglądała muzyka później, jak będzie wyglądał musical, muzyka filmowa XXI wieku. I to wszystko jest w godzinnej operze, w pigułce teatralnego i muzycznego szaleństwa, za którym idę W związku z tym zobaczymy i musical i wodewil, i przepiękne kostiumy, gdzie idziemy w parodię opery, w której nie można przejść nawet milimetra, bo się „zawali” cały kostium, a ja aktorom jeszcze każę tańczyć kankana. Będzie więc bardzo wesoło. Do tego pozwolimy publiczności wziąć udział w przesłuchaniach po śmierci głównej śpiewaczki. Zobaczymy, komu wyjdzie „O mio babbino caro” i kto zastąpi Neddę. Oprócz tego jest jeszcze jedna rola do zastąpienia, łatwiejsza, bo to będzie bohater opery „Gianni Schicchi” – trup. Tu będzie nam łatwiej wybrać kogoś z widowni bez większego przygotowania muzycznego. To złamię tę tragedię i wejdziemy w farsę, bo katharsis nie następuje tylko przez dramat, ale też przez śmiech.

Życie łączy się ze sceną w sposób niezwykle przejmujący - mówi Jacek Jekiel – dyrektor Opery na Zamku. -  I to Michał Znaniecki zaproponował, taką niezwykłość szkatułkowego, wielopoziomowego elementu narracji, który powoduje, że zaczyna nas ta historia intrygować. Staje się thrillerem z humorystycznymi elementami, który obserwujemy. To atrakcyjność formalna, sceniczna przy niezwykłej przenikliwości fabularnej. Na tym polega piękno teatru, że potrafi mówić o historiach, które zostały napisane wiele lat temu. „Gianni Schicchi” wydał nam się interesujący również z tego powodu, że tam jest pewna archetypiczna postać głównego bohatera, znana w literaturze od zawsze, a której jedną z emanacji znamy choćby z serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”. To postać sowizdrzała, człowieka, który jest kimś, z kim nie chcielibyśmy się zaprzyjaźnić, ale jakoś ujmuje wszystkich dookoła i trochę potrafi wystrychnąć na dudka, mówiąc wprost. Wydaje mi się, że ta postać nieustannie się gdzieś wokół nas przesuwa, pojawia, znika. Przywołanie w sensie artystycznym takiej postaci wydało mi się również w sensie dramaturgicznym niezwykle intrygujące, ponieważ to całe towarzystwo, które jest obok głównego bohatera, to są całkiem poważni ludzie, na stanowiskach, sytuowani, a Gianni robi to, co robi. Takie historie się zdarzają i wydaje mi się, że my, widzowie, patrząc na to, rzeczywiście takie lustro przed sobą stawiamy. Zawsze jakiś malutki Nikuś Dyzma w nas drzemie.

Terminy:

2019-03-09 19:00
2019-03-10 18:00
2019-05-25 19:00
2019-05-26 18:00

{info. pras}

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.