Krzysztof Penderecki nie żyje. Kompozytor miał 86 lat

29.03.2020
Krzysztof Penderecki nie żyje. Kompozytor miał 86 lat | fot. Janusz Marynowski

Nad ranem 29 marca zmarł Krzysztof Penderecki. Przypominamy rozmowę z kompozytorem.
- 70 procent mojej muzyki to muzyka sakralna. Właściwie to jest całe moje życie od zarania, bo choć pierwsze utwory pisałem na skrzypce, jak miałem 6 czy 7 lat, to potem powolutku zacząłem już pisać muzykę sakralną – Krzysztof Penderecki opowiada także o tym, dlaczego nigdy nie przestał wierzyć i jak muzyka zmienia człowieka.

Kinga A. Wojciechowska: W okolicach trzydziestki postanowił się Pan zmierzyć z Bogiem muzyki sakralnej – Bachem.

Krzysztof Penderecki: No, to była bezczelność! Ale chciałem zaimponować mojej młodej pięknej żonie. Sześć tygodni pisałem taki utwór – trudno uwierzyć! Ale tak, 18 grudnia wziąłem ślub z Elą i pojechaliśmy do Krynicy w podróż poślubną. W stołówce rozkładałem tak wielki papier nutowy, że nie mogłem się zmieścić na jednym stoliku. A pod koniec stycznia miałem już prawie wszystko napisane. Potem nie zmieniłem w tym utworze ani jednej nuty.

I tak napisał Pan Pasję wg. Św. Łukasza.

Całe szczęście, że to wtedy zrobiłem. Teraz bym się już bał…

Strach przed absolutem przychodzi z wiekiem?

Właśnie, to odpowiedzialność wielka. Ale młodemu człowiekowi ręka nie zadrży. Starszemu już tak.

Niektórzy mówią, że Psalmy Dawidowe były Pana przepustką do kariery, a Pan twierdzi, że Pasja – to jak to było naprawdę?

Nie, no jednak Pasja. Psalmy to był taki utwór młodzieńczy napisany jeszcze w czasie studiów. Właściwie są dwa takie utwory, które mnie ukierunkowały w stronę muzyki sakralnej. To właśnie Psalmy Dawida w latach 50. i Stabat Mater, ale to już 1962 rok – na trzy chóry. Postanowiłem to napisać na 12 głosów. Chór 12-głosowy – to nie jest łatwe. Ale ja o tym wtedy nie wiedziałem. I napisałem utwór Stabat Mater, który był potem bardzo popularny i wszędzie śpiewany, on zresztą znalazł też swoje miejsce w Pasji. Kiedy pisałem Pasję postanowiłem włączyć to Stabat Mater z 1962 roku.

I co pana pociąga w tej muzyce?

Mnie inspirują teksty.

 


fot. Janusz Marynowski

Ale dlaczego akurat sakralne?

Bo są najlepsze. Te wcześniejsze teksty, które do nas dotarły, przeszły pewien odsiew i te, które zostały, są rzeczywiście najlepsze.

Ale dlaczego nie poezja na przykład? Tu też mamy doskonałe teksty.

Po pierwsze myślę, że moja rodzina była bliska sacrum. Mój dziadek nie wychodził z domu bez książeczki do nabożeństwa. Mama również była bardzo pobożna. W takiej atmosferze dorastałem. Jak przyjechałem do Krakowa na studia, nie chciałem mieć z tym do czynienia, ale to później wraca. Wróciło i już tak zostało. Myślę, że atmosfera domu była bardzo ważna. Inaczej bym chyba nigdy nie pisał muzyki sakralnej.

Niewykluczone. Przecież dziś nie ma już takiej konieczności, bo utwory zamawiają głównie instytucje świeckie, nie kościoły, jak dawniej.

Ja to już jestem taki „Ostatni Mohikanin”, bo nie ma chyba nikogo, kto by tak robił, szczerze mówiąc. Kto by pisał tyle muzyki sakralnej. No może wśród mało znanych ktoś by się znalazł. Ale wśród tych znanych to raczej nie ma takiego kompozytora, który by pisał tyle muzyki sakralnej i takiej różnej. Bo przecież napisałem i Kadysz z tekstem hebrajskim. Napisałem też kilka ważnych utworów do tekstów starocerkiewnych. Te wszystkie tradycje były dla mnie bardzo ważne.

Sięga Pan po inną tradycję religijną dlatego, że ktoś Pana inspiruje zamówieniem, czy też są Pana wewnętrzne poszukiwania?

Wie Pani ja kiedyś pisałem na zamówienie, ale teraz to sam sobie daję zamówienie. Sam sobie wybieram. Ponieważ już tyle napisałem, to jest to zawsze jakiś następny krok, ale też odkrycie czegoś nowego. Nie powtarzam się w moich utworach. One są zawsze inne. Muzyka się zmienia. Kiedyś muzyka sakralna była bardzo skomplikowana, teraz już bardziej prosta. Dies Illa – jest już prawie w duchu romantycznym.

Ale to chyba dobrze, że trochę się też Panu zmienił język muzyczny?

To jest naturalne. Pisanie nawet dla mnie w takim samym stylu, jak pisałem w latach 60. byłoby nieinteresujące.

Rok temu dostał Pan medal „Per artem ad Deum” – czy dzisiaj muzyka może zbliżać do Boga? Taka, która już wyszła z kościołów a weszła do filharmonii?

Na pewno. Nie zerwałem z Panem Bogiem właśnie dzięki muzyce. Napisałem jej tyle, że mogę powiedzieć, że przez to też wierzę. Ja wierzę. To nie jest wiara taka młodzieńcza, zmagam się często z Panem Bogiem.

Muzyka zmienia człowieka?

Słuchając muzyki sakralnej człowiek wydaje się być inny, lepszy.

 


fot. Janusz Marynowski

Sam dla siebie chyba jest lepszy?

Właśnie, ja przecież piszę przede wszystkim dla siebie. To jest najważniejsze.

Czy osoba niewierząca mogłaby pisać muzykę sakralną? Czy miał Pan moment zwątpienia?

Tak, miałem momenty zwątpienia w moim długim życiu, mam przecież 83 lata – szmat czasu. Były odejścia. Ale nigdy całkiem. Myślę, że przez moją muzykę pozostałem wierzącym. Coś, co ważne, sprawdziło się w moim życiu. I ta moja muzyka sakralna przyciąga ludzi także niewierzących.

Wywiad został przeprowadzony dla Presto #16

***

Krzysztof Penderecki urodził się w Dębicy 23 listopada 1933 roku, zmarł nad ranem w Krakowkie 29 marca 2020 r. O śmierci kompozytora poinformowała rodzina.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.