Kto rano wstaje, ten...

17.10.2012

... ma szansę wygrać konkurs. A przynajmniej tak się pocieszali młodzi artyści, którzy wzięli udział w przesłuchaniach podczas Śląskiej Jesieni Gitarowej. Jednemu z nich na pewno się uda.

(O tym, kto ma szansę na zwycięstwo, dowiedzieliśmy się podczas wieczornego koncertu. Ale nie uprzedzajmy faktów. O koncercie napiszę za chwilę.)

Konkurs to koncert ekstra. Bez biletów wstępu, bez scenografii i świateł, w surowych żółtych ścianach sali koncertowej szkoły muzycznej. Tu każdy artysta jest nagi, zasłonięty tylko gitarą.

Z okazji do posłuchania bardzo różnorodnego repertuaru skorzystało kilkadziesiąt osób. Konkursowicze przypominają kompozycje J. S. Bacha (Chaconne z II Partity skrzypcowej d-moll), Franciszka Schuberta, czy naszych Aleksandra Tansmana i Ślązaka, Józefa Świdra. Nie brakuje także utworów hiszpańsko-języcznych kompozytorów – Manuela Marii Ponce, Isaaca Albeniza, Antonia Jose i Joaquina Rodrigo. Organizatorzy tak ułożyli program występów, aby nie znużył publiczności – nie zdarza się, żebyśmy słuchali tego samego utworu pod rząd.

Poziom wykonawców był tak wysoki, że jury postanowiło przepuścić do dalszej rywalizacji dwanaście osób z osiemnastu, które ostatecznie przystąpiły do konkursu. Artyści urzekali albo fenomenalną precyzją – jak reprezentant Tajwanu Chia-Wei Lina albo romantyczną głębią wykonania jak Francuz Florian Larousse. Wysoki poziom konkurs w ramach Śląskiej Jesieni Gitarowej zawdzięcza także temu, że umożliwia start artystom już po studiach – najmłodszy uczestnik miał lat 20, najstarszy był już po 30-tce. Dzięki temu na scenie Zespołu Szkół Muzycznych w Tychach wystąpili artyści dojrzali, nie tylko wiekiem, ale także wyrobieniem repertuarowym, którzy swoją grą pragnęli pokazać coś więcej niż tylko doskonałą technikę.

O tym, kto zagra koncert z orkiestrą AUKSO w ramach III etapu konkursu, poinformowali prowadzący podczas wieczornego koncertu. Szansę dostali czterej gitarzyści, w tym jeden reprezentant Polski: (od lewej) Chin-Wei Lin z Tajwanu, Sanel Redzic z Bośni, Francuz Florian Larousse oraz Marcin Kuźniar.

Panowie zadowoleni opuścili salę, aby już zacząć próby do czwartkowego koncertu. Każdy miał do wyboru jeden z czterech utworów. Wszyscy zdecydowali się na gitarowy przebój czyli „Concierto de Aranjuez” Joaquina Rodrigo:

na gitarze John Williams z towarzyszeniem orkiestry podczas brytyjskich Proms 2005:

i najsłynniejsze adagio z tego koncertu:

Będzie to ciekawe doświadczenie – wysłuchać cztery razy pod rząd tego samego koncertu. I jest szansa, że utwór nas nie znudzi, ponieważ laureaci II etapu już podczas pierwszych przesłuchań różnili się sposobem interpretacji, dozując technikę i emocje, każdy w swoim stylu.

 

Wieczór di pasta

Reszta wieczoru należała już do włoskiego gitarzysty Alberto Mesirca. Wystawił nas na próbę przez dobór repertuaru, który nie przystawał do wizerunku temperamentnego Włocha. Ale też gitarzysta nie był typem namiętnego południowca. Utwory grał wirtuozersko, ale z wyczuwalnym północnym chłodem. A szkoda, bo w kompozycjach, które wybrał, są momenty bardzo energetyczne i warto w ich interpretację włożyć trochę emocji., jak chociażby w utworze Benjamina Brittena "Nocturnal after John Downland". Była także polska premiera "Priapo Assiderato" Claudia Gilardino i przepiękne "Capriccio Diabolico (Omaggio a Paganini)" Mario Castelnuovo Tedesco. Profesor Alina Gruszka zrzucała to na karb tremy młodego artysty, który był w Polsce po raz pierwszy i bardzo mocno koncentrował się na doskonałym wykonaniu. Niestety, niektórzy słuchacze wyraźnie tracili kontakt z artystą. Odzyskiwali go dopiero w chwili zakończenia utworu, gdy Alberto Mesirca rozluźniał się i całkiem po włosku się uśmiechał. Według niektórych słuchaczy spokojnym kompozycjom brakowało choćby krótkiego wprowadzenia, które pozwoliłoby śledzić muzyczne historie, które z pewnością stały za utworami. Mam nadzieję, że takich odczuć było mniej i że większość jednak wyszła z koncertu usatysfakcjonowana. Tym bardziej, że Alberto obiecywał przed koncertem dać z siebie wszystko. Początkowo w koncercie miał wziąć udział Eduard Leata z Rumunii. Niestety, tuż przed przyjazdem do Polski złamał rękę. Ponieważ wydarzyło się to we Włoszech, prowadzący twierdzili, że Alberto Mesirca jako Włoch poczuł się odpowiedzialny za wypadek kolegi i zobowiązał się do zagrania za dwóch.

A tak chłopak z gitarą wypadł w obiektywie Adriana Nowaka: [gallery]370[/gallery]

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.