Mamy najlepszego dyrygenta
„Ten konkurs jest kapitalny – mówi mi przy kawie pan, który pisze relację dla angielskiego Gramophone'a – my nigdy nie robimy konkursu z taką liczbą uczestników, a jak na zakończenie laureaci grają z profesjonalną orkiestrą, to jest prawdziwy cud”.
Po takich słowach jedno jest pewne – organizatorzy nie mają się czego wstydzić. Po dwóch dniach, podczas których uczestnicy musieli zmierzyć się z muzyką romantyczną przyszedł czas na „współczechę”. Podczas ostatniego dnia konkursu uczestnicy zmierzyli się z następującymi utworami:
Grupa A
S. Rachmaninow – Tańce symfoniczne op. 45
P. Hindemith – Symfonia Mateusz Malarz
K. Szymanowski – II Symfonia B–dur op. 19
D. Szostakowicz – V Symfonia d–moll op. 47
M. Karłowicz – Symfonia Odrodzenie e–moll op. 7 (oprac. J. Salwarowski)
B. Bartók – Koncert na orkiestrę
Grupa B
H. M. Górecki – Scontri op. 17
W. Lutosławski – Livre pour orchestre
K. Penderecki – II Symfonia Bożonarodzeniowa
A. Panufnik – Sinfonia sacra
W. Lutosławski – Koncert na orkiestrę
W. Kilar – III Symfonia September Symphony
Tym razem praca wyglądała inaczej – uczestnik wybierał sobie dwa utwory z grupy A i wykonywał oba, na dodatek dorzucając sobie coś z grupy B. Na pokazanie swojej pracy było sporo czasu, bo aż 50 minut.
Przesłuchania rozpoczęła Marzena Diakun. „V Symfonia” Szostakowicza zrobiła na mnie ogromne wrażenie – pierwsza część brzmiała bardzo dynamicznie, drapieżnie, momentami brutalnie. Dyrygentka dużo i bardzo konkretnie pracowała nad detalami, a orkiestra w mig chwytała jej polecenia. Często wyciągała poszczególne grupy instrumentów i pracowała z nimi. Niestety, nie usłyszeliśmy za dużo Szymanowskiego i Pendereckiego. Antoni Wit co chwilę przerywał jej, kazał się cofać albo skakać do przodu o parę stron. „Mógłby się już od niej odczepić, tylko dziewczynę denerwuje” – dobiegło mnie z tyłu. Trudno się z tym nie zgodzić – ciężko uzasadnić taką czepliwość.
Następny wystąpił Andrew Koehler. On również wybrał Szostakowicza, następnie był Hindemith, a na koniec Panufnik. Bardzo poruszająco zabrzmiała wolna część symfonii Szostakowicza, wykonana przez dyrygenta koncertowo. Później wykonał pierwszą część symfonii – pracował bardzo czytelnie, ale nie wyciągnął z partytury takich emocji jak Diakun. Bardzo dużo pracował również nad Hindemithem – słychać było, że orkiestra nie zna dobre tego utworu. Koehler pracował bardzo cierpliwie i w końcu udało mu się dostać to, czego chciał. Niestety, Panufnikiem nie dyrygował zbyt długo – czas jego występu dobiegał już końca.
Na najciekawsze miny jak zwykle polował Krzysztof Lisiak: [gallery]389[/gallery]
Poranną sesję zakończyła Maja Metelska. Ona również wybrała symfonię Szostakowicza, także koncerty orkiestrowe Bartoka i Lutosławskiego. Orkiestra chyba straciła motywację do grania Szostakowicza, więc Metelska musiała się nieźle nad jego utworem napracować. Pierwsza część w jej wykonaniu była jak zwykle świetnie rozplanowana, ale zabrakło mi tu tej nerwowości, którą usłyszałem u Diakun. Upór pokazała także podczas pracy nad Bartokiem, zwłaszcza, że orkiestra nie grała zbyt równo. Chyba najlepiej poszedł jej koncert Lutosławskiego – zagrała go koncertowo, i tym razem udało jej się porwać orkiestrę w tym trudnym utworze. „Ostra babka, wie czego chce” - od znajomego. Trudno się nie zgodzić.
Azis Sadikovic tym razem dyrygował dużo oszczędniej niż w poprzednich etapach. Zaczął, oczywiście, od Szostakowicza, ale tym razem od czwartej części symfonii. Najpierw wykonał ją koncertowo, a kiedy skończył, popracować nad szczegółami. Nad Hindemithem pracował lepiej niż Koehler, dużo szybciej dostawał to, czego chciał. Na Kilara nie zostało, niestety, zbyt wiele czasu.
Daniel Smith wybrał w tym etapie utwory Karłowicza, Bartoka i koncert Lutosławskiego. Nad Karłowiczem pracował bardzo wytrwale, bardzo dbał o to, żeby poszczególne sekcje się nie zagłuszały. W Bartoku zwracał dużą uwagę na to, żeby wykonawcy czerpali przyjemność z wykonania. Łatwo mówić to orkiestrze, która gra ósmy dzień z rzędu, ale... udało mu się. Smith był jak zwykle bardzo uważny i bez problemu wyłapywał wszystkie wtopy orkiestry. Podobnie był w Lutosławskim. „To wykonanie było naprawdę bez pudła – usłyszałem w przerwie – nie zdziwię się, jak ten gość wygra”.
Zoi Tsokanou wylosowała praktycznie taki sam zestaw, ale na swoje nieszczęście wybrała na koniec symfonię Pendereckiego. Bartok i Karłowicz wypadli pod jej batutą bardzo dobrze – jak zwykle była oszczędna w gestach i konkretna. Okazało się jednak, że wybrała Pendereckiego, ale... nie postarała się o całą partyturę, licząc najwyraźniej na to, że nie trafi jej się zakończenie. Wymiana zdań Greczynki z Antonim Witem nie była zbyt przyjemna i całość skończyła się dysonansem.
Na wyniki trzeba było poczekać do 22. Kto wygrał? Oto wyniki:
I nagrodę - 25 000 euro i Złotą Batutę otrzymał Daniel Smith.
II nagrodę - 20 000 euro i Srebrną Batutę ufundowaną otrzymała Marzena Diakun
III nagrodę - 15 000 euro i Brązową Batutę otrzymał Azis Sadikovic
I wyróżnienie - 10000 euro otrzymał Andrew Koehler
II wyróżnienie - 7000 euro otrzymała Maja Metelska
III wyróżnienie - 5000 euro otrzymała Zoi Tsokanou.
Laureatów będzie można usłyszeć już w niedzielę w Katowicach, a w poniedziałek w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Zwycięzcom gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów!
Konkurs relacjonował Oskar Łapeta