Radzimir Dębski: Przemytnicza robota [wywiad]

06.07.2016
Radzimir Dębski: Przemytnicza robota [wywiad]

Na początku ustalamy, że projekt Jimka (Radzimira Dębskiego) i Miuosha to nie jest „hip-hop symfonicznie”. To tylko etykietka. W dodatku dość niefortunna. Zrozumiem to podczas koncertu, który odbywa się w ramach Festiwalu Muzyki Współczesnej w Filharmonii Gorzowskiej w maju 2016 r. Na razie próbuję wyobrazić sobie coś, na co właściwie nie ma jeszcze dobrej nazwy. I próbuję zrozumieć, dlaczego ktoś, kogo serce bije w hip-hopowych rytmach, pochyla się nad klasycznym instrumentarium, symfonicznym brzmieniem. I tworzy zupełnie nową muzyczną rzeczywistość.

[wywiad nieautoryzowany]

Kinga A. Wojciechowska: Mam wrażenie, że projekt się przyjął, często go gracie.
Radzimir Dębski aka Jimek:
Nie, wcale nie tak często. Koncerty z NOSPR były cztery: dwa podwójne. Jeszcze zagraliśmy w TVP Kultura sam bis hip-hopowy. Teraz pierwszy raz gramy ten projekt w pełnym składzie z Miuoshem. Ten koncert jest jednorazowy. Chcieliśmy zobaczyć, jak zabrzmi z inną orkiestrą. Jak się obroni. W tekstach Miuosha jest dużo Katowic.

Dla Gorzowa Miuosh zmienia teksty?
Nie, bo są prawdziwe. Jakby zmieniał, to nie byłyby prawdziwe. On rapuje o tym, skąd jest. Ten koncert jest więc wyjątkowy – sprawdzamy, czy dalibyśmy radę zagrać trasę, w nowych miejscach, z innymi zespołami.

No i jakie wnioski?
Jest świetnie! Tu, w Gorzowie jest bardzo młoda orkiestra. W ogóle jestem rozanielony tym, co słyszę od nich – praca z nimi to przyjemność. Pod pewnymi względami o wiele łatwiej mi się z nią pracowało niż z NOSPR, szczególnie jeśli chodzi o tłumaczenie hip-hopowych niuansów. Bardzo często każę im grać źle, nierówno. Każę im grać coś, co nie jest to osadzone w kanonie muzyki poważnej.

Czyli jak?
Koncert jest bardzo zróżnicowany: jest w nim muzyka klasyczna (mój utwór Crux), filmowa, sonorystyczna. W Crux jest dwutempowość, nowe rzeczy. To było dla NOSPR wyzwanie. Granie w zasadzie nierówno, w zasadzie nieczysto, brzydkim dźwiękiem. Trochę grałem na perkusji, a tu są gigantyczne partie dla perkusistów, dużo roboty mają. Lubię dostosowywać partie do dostępnego instrumentarium. Musiałem nastroić każdy bęben, każdy z kotłów jest wielokrotnie przestrajany, chciałem też wykorzystać ramy instrumentów.

Dostosowywałeś partytury?
Nie, ale po prostu dbam o szczegóły, pojawiają się mikrotony... Wszystko gramy w prawo, czyli za późno. Moje dyrygowanie jest – za późno. Dyryguję precyzyjnie, rytmicznie. Blacha ma taką harówę, więc często nie dają rady kondycyjnie. Grałem na skrzypcach, perkusji i trąbce, więc rozumiem te instrumenty, rozumiem pojęcie formy, kondycji, czasem inni muzycy tego nie rozumieją. Skrzypkowie pytali, czy trębacz ma coś źle napisane w nutach, czy nie trafia.

A on nie miał już siły?
No nie miał.

A z czym nie mieli problemów?
Młodzi są, więc nie muszę tłumaczyć, co to jest trap.

A co to jest? [wychodzi na to, że nie jestem młoda…]
A to odłam rapu. W nutach są trapowe cykacze – jako wyrażenie ekspresji.

A czym są trapowe cykacze??
To taki highhead [dwa talerze w zestawie perkusyjnym], który brzmi syntetycznie. Coś, co brzmi znacznie wyżej niż highhead. I jeszcze zbliża się do kwantyzacji. I nie trzeba tłumaczyć młodemu muzykowi, że to ma być zagrane równo, jakby mechanicznie. On to słyszy w klubie czy w radiu i świetnie wie, o co chodzi. A ja często instrumentuję brzmienia, których nie ma w klasyce. Kolejna rzecz – flam, czyli nierówność specyficzna dla hip-hopu. Tego też nie muszę tłumaczyć. W ogóle kultywuję w mojej muzyce wszystkie znane z hip-hopu techniki, efekty dźwiękowe, rytmiczne.

A symfonicznie/klasycznie jest bo…?
Nie mamy ani jednego kabla, niczego, co nie ma uzasadnienia w orkiestrze symfonicznej. Manolo oraz Wojtek Sobura są traktowani jak soliści – razem z innymi perkusistami. Są na froncie przy smyczkach. Klasyk się skrzywi: dwóch naparzających bębniarzy z przodu? Ale to nieprawda. Ma być gęstość, soczystość, a nie przymus grania głośno przez gościa, który nikogo nie słucha. Tu wszyscy wszystkich słuchają, jak w klasycznej orkiestrze. Odsłuchy są tylko dla mikrofonu Miuosha.

Trudno w tym wszystkim uciec od etykietki „hip-hop symfonicznie”.
Gdy nagraliśmy płytę, podniósł się raban, że próbujemy sobie przypisać, że robimy to, jako pierwsi. Ale to inni o nas tak mówili. My nie mówimy. Bo tak naprawdę nie wiesz, czy ktoś zrobił coś podobnego, dopóki sam tego nie zrobisz. Ja to po prostu chciałem zrobić taki projekt. I gdy się udało, okazało się, że np. w USA, na Youtubie wydźwięk tego projektu był bardzo duży. Zacząłem więc analizować, czym ten projekt się różni od innych podobnych projektów. I w ogóle od innych projektów symfonicznych, np. rockowych kapel grających symfonicznie.

I znalazłeś różnicę?
Tak.

???
Dziś zawsze zaczyna się od laptopa – czyli od wyszukania tego, co już jest. I się do tego coś dodaje albo zmienia. Jak ktoś jest bardziej wyrafinowany, to gitary elektryczne zamienia na akustyczne. Albo do gitary dopisuje się smyczki czy blachę.

A Ty nie zacząłeś od laptopa?
Nie. Hip-hop jest specyficzny, jeśli chodzi o rytm. To, czego u nas nie ma, co chyba okazuje się wyjątkowe: my nie używamy, nie gramy elektroniki, nie mamy klików w uszach. No owszem, Miuosh ma mikrofon, ale bez niego nikt nie usłyszałby, jak śpiewa, nie przy tym wolumenie dźwięku. Tu orkiestra nie jest dopisana do hip-hopu, tu orkiestra jest wszystkim.

Albo – to hip-hop jest wszystkim?
Ja dzięki hip-hopowi jestem muzykiem, to jest część mojej osobowości. Gdybym na początku zajmował się tylko klasyką, nie byłbym dziś muzykiem. Klasyk ma „nierozrywkowe” poczucie rytmu, zawsze leci do przodu, nie improwizuje. Mówię oczywiście o stereotypie.

Nie ma w sobie wolności tworzenia.
I z tego chciałem się wyrwać. Myślałem, że nienawidzę muzyki. A ja nienawidzę systemu kształcenia muzyków. To mnie odróżnia od rodziny, w której nikt nie był hip-hopowcem a wszyscy – muzykami.

No to jak zostałeś muzykiem, kompozytorem?
Przez przypadek. Odkryłem szafę z czarnymi płytami, których nigdy nie słuchałem. Dzięki temu, że mam muzyków w rodzinie, to z jednej strony miałem dwa metry najlepszej muzyki klasycznej a z drugiej – dwa metry najlepszego na świecie jazzu. Myślałem, że szukam płyt do robienia sampli, a nauczyłem się więcej o historii muzyki niż przez całą swoją muzyczną edukację.

Ale winyle raczej nie wystarczą, żeby komponować muzykę w takim zakresie, w jakim Ty to robisz.
No nie. Zacząłem potem grać dla przyjemności na fortepianie. Ale zacząłem też samplować. Zawsze powtarzam, że samplowanie jest tak kreatywne, jak samplujący. Okazuje się, że można coś zmienić, dodać bas, perkusję. Potem okazuje się, że robi się z tego pełnoprawna kompozycja. A jak się produkuje, robi się mix, to w końcu zaczyna się myśleć o całości. Muzyk klasyczny, instrumentalista o tym nie myśli. Tu trzeba dużej samodzielności. Każdy, kto chce zostać kompozytorem, czy realizatorem dźwięku, musi się najpierw sam uczyć, potem pójść na studia.

I zacząłeś sam, ale chyba wystraczająco wcześnie, żeby na te studia pójść?
Zdążyłem wrócić do szkoły muzycznej i nauczyć się grać na trąbce.

A po co?
Żeby zrozumieć, po co chcę być muzykiem, chciałem umieć wszystko. I potem poszedłem na kompozycję.

Całkiem ładna historia. I dobrze zapowiada Twój projekt z Miuoshem.
Może życie określi ten projekt jako najlepsze, co zrobiłem. To możliwe. Albo będzie to rozszerzenie tego, co do tej pory robię.

A jak właściwie doszło do realizacji tego projektu?
Nagrałem true school – najważniejszy, rasowy hiphop.  Zrobiłem to w klimacie nostalgicznym, bo wyciągnąłem bity, jakie robiłem jako 13-latek. Wybrałem to, co było ciekawego, dobrego i nagrałem materiał z PEZETem. Po studiach na kompozycji brak pracy wciągnął mnie w robienie remiksu dla Beyonce. I postanowiłem zawalczyć – nagranie Crux – to moje pierwsze symfoniczne dzieło podane do wiadomości publicznej.

To walka o popularność?
Nie, ale środowisko hiphopowe zauważyło mnie po kawałku z PEZETEm, a potem okazało się, że środowisko symfoniczne także dotarło do mnie poprzez Cruksa. Zawsze bliskie były dla mnie te przemyty. Mieszanie ludziom w głowie, by zabierać ich w podróż. Ten projekt jest kontynuacją drogi, którą już dawno obrałem. Teraz być może to będzie najwspanialszy projekt, jaki zrealizowałem, a być może to będzie bardzo logiczne continuum. Będę się starał, żeby tak właśnie było.

To jeszcze na koniec zerwijmy tę etykietkę „hip-hop symfonicznie”, żeby
już jej nie używać do tego, co robisz muzycznie.

„Nie muszę do korzeni wracać” [tekst PEZETa]. Te korzenie są we mnie, więc nie trzeba do nich wracać. Czy uda mi się być komunikatywnym z moją muzyką, nie wiem, ale będę szedł dalej. Ok. Możemy powiedzieć o tym projekcie hip-hop symfonicznie – ale to tylko dla tych, którzy tego projektu jeszcze nie słyszeli. Dlatego zapraszam do słuchania, bo zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby ten projekt był znacznie trudniejszy do określenia.

Będzie jeszcze okazja w tym roku, podczas „Solidarity of Arts” w Gdańsku.
Tak jest, na świeżym powietrzu, 13 sierpnia, z NOSPR.

Koncert pewnie znów zgromadzi bardzo wymieszaną publiczność?
Wypadkową wszystkich naszych działań będzie, mam taką nadzieję, to, że parę dzieciaków zacznie chodzić do filharmonii, paru ludzi, którzy słuchają tylko klasyki, zrozumie, że poza ich światem jest jeszcze coś wartościowego w rozrywce. Romantycy odnajdą coś romantycznego w sonoryźmie, a awangardziści poczują magię trapowych cykaczy. To taka moja przemytnicza robota.

{Rozmowa przeprowadzona podczas Festiwalu Muzyki Współczesnej w Filharmonii Gorzowskiej, maj 2016}

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.