Tak brzmi Polska! [relacja]

27.09.2013

W tym roku organizatorzy 9. Warszawskiego Festiwalu Skrzyżowanie Kultur postanowili zaprosić przedstawicieli branży muzycznej z różnych stron świata i pokazać im to, co mamy najlepsze. Nowy projekt Sounds Like Poland poświęcony został wyłącznie polskim artystom. Jest się czym pochwalić?

Do tej pory w namiocie festiwalowym słychać było tylko muzykę świata. Rodzimymi dźwiękami zajęły się inne festiwale (Festiwal Folkowy Polskiego Radia „Nowa Tradycja” czy Wszystkie Mazurki Świata). Organizatorzy celnie zauważyli, że te kilka dni w muzycznym tyglu kultur to świetna okazja do wypromowania zespołów znad Wisły. Jak mówi Dyrektor Artystyczna fesitwalu, Maria Pomianowska - Chcemy zachęcić bezpośrednio dyrektorów festiwali i działaczy związanych z kulturą na świecie do tego, by zapraszali polskich artystów. Wybraliśmy tych, których uważamy za najlepiej rokujących – część to młodzi, część jest już ustabilizowana na scenie, ale w naszym odczuciu jeszcze za mało znana szerokiej publiczności na świecie. Jeśli zadziała to przez wiele lat i będziemy promować inne zespoły, to w świadomości ludzi zajmujących się kulturą na świecie utrwali się fakt, że zespołów polskich jest bardzo wiele i jest w czym wybierać. Mamy bardzo wiele charyzmatycznych osobowości, o których niewielu dyrektorów i dziennikarzy wie.

Okiem Joanny Galant: Atom String Quartet

[gallery]402[/gallery]

Pomysł, choć pojawił się już dawno temu, zrealizowano dopiero teraz. Za to całkiem odważnie. W konferencjach zorganizowanych w Muzeum Historii Żydów Polskich wzięli udział goście aż z ośmiu krajów (USA, Węgry, Szwecja, Portugalia, Holandia, Rosja, Czechy, Wielka Brytania). Dyrektorzy festiwali, dziennikarze i animatorzy życia muzycznego opowiadali o sytuacji muzyki świata w swoich państwach i radzili co zrobić, aby wprowadzić naszych artystów na rynek międzynarodowy. Okazało się, że za granicą najbardziej znane są tylko dwa polskie zespoły:  R.U.T.A. i Kapela ze Wsi Warszawa. Pewnie dlatego, że o ich rozgłos dba ten sam człowiek, udzielający się w obu formacjach - nominowany do nagrody "Koryfeusz" Maciej Szajkowski. A nasza scena etno, w porównaniu do innych, ma się bardzo dobrze. Oprócz Chopina i rytmów mazurkowych trudno było zaproszonym jednoznacznie określić jakiś idiom polski w muzyce. Dlatego warto promować, występować, dbać o marketing – na pewno dało to do myślenia przysłuchującym się na widowni artystom i menadżerom, a było ich sporo.

Joanna Słowińska w obiektywie Joanny Galant:

[gallery]403[/gallery]

Najpierw teoria, potem praktyka. Program kusił różnorodnością gatunków. Na wieczór zaplanowano występy aż sześciu zespołów, dla zachęcenia - wstęp był bezpłatny. Za to nieznacznie podrożały bilety na inne dni festiwalowe. Namiot wypełniony, ale nie przepełniony, jak to bywa podczas koncertów „gwiazd”. Na dobry początek, pierwszy wystąpił Kwadrofonik. Kwartet wyjątkowy, bo złożony z duetów fortepianowego i perkusyjnego. Za każdym razem zadziwiają kreatywnością i możliwościami swoich instrumentów. Stukanie w struny i pudło rezonansowe fortepianu, pocieranie smyczkiem sztabek wibrafonu to tylko niektóre z pomysłów sprawiających, że brzmienie całego kwartetu stapia się w jednolitą całość. W kompozycjach  muzycy wykorzystali także sample oryginalnych nagrań ludowych, m.in. popularnej pieśni kurpiowskiej. Opracowali współcześnie,bardzo indywidualnie polski folklor.

Joanna Galant spogląda na Kwadrofonik:

[gallery]404[/gallery]

Po rytmicznym transie zespołu Kwadrofonik na scenę dziarskim krokiem weszła Karolina Cicha, a z nią multiinstrumentalista i współautor aranżacji, grający chyba już na wszystkim, co posiada struny - Bart Pałyga. Jak na doktor językoznawstwa przystało, Karolina stworzyła projekt „Wieloma językami”. Nie dość, że zaśpiewała w sześciu różnych językach pogranicza (m.in. tatarski, litewski, jidysz), to jednocześnie grała na akordeonie, syntezatorze, perkusji elektronicznej, gestykulowała, opowiadała, samplowała, loopowała. Muzycznie nadpobudliwa i totalnie zakręcona. W jej śpiewie też było słychać różne wpływy – śpiew biały, piosenkę aktorską, nieco cygańskich melizmatów i rockowej ekspresji. Może to za dużo, jak na jednego człowieka, bo mimo całej charyzmy, jaką zarażała publiczność, najbardziej ucierpiał na tym właśnie śpiew. Całość ciekawie dopełniały instrumenty etniczne (lutnia perska, duduk, fujarka, mandola). Na scenie już skrzyło się od emocji, ale dopiero Orkiestra św. Mikołaja naprawdę rozbudziła publiczność. Okrzyknięci „ojcami i matkami chrzestnymi sceny folkowej w Polsce”, od ponad 25 lat sięgają po folklor polski, łemkowski i huculski. Było prosto, swojsko i tanecznie. Nie zabrakło poczucia humoru, dzięki rapowaniu i zapowiedziach najstarszego członka zespołu, Bogdana Brachy, na pewno tylko przypadkowo przypominającego św. Mikołaja. Publiczność śpiewała, klaskała i głośno domagała się bisu.

Karolina Cicha w obiektywie:

[gallery]405[/gallery]

Nie dane nam było długo odetchnąć. Po przerwie zagrali prawdziwi czarodzieje smyczków, kwintet Vołosi. Bliżej im może do faustowskich mocy – smyczki traciły włosie, prawie łamały się skrzypce. Dwóch młodych, klasycznie wykształconych braci kontra starsi góralscy samoucy. Starcie dwóch sił, z góralską werwą i charakternością. Do tego wirtuozeria, zawrotne tempa, a kiedy było trzeba i słowiańska nostalgia. Panowie pięknie dopełniali się, grali z niewymuszoną, naturalną energią. Skrzypka Krzysztofa Lasonia tak poniosły emocje, że tańcząc ze skrzypcami niemal przez cały koncert przysłaniał swoich towarzyszy. Kolejny zespół po takim występie nie miał łatwo. Atom String Quartet stracił nieco kontakt z publicznością, bo muzycy grali z nut. Wygrali jednak siłą spokoju, świetną techniką i długimi improwizacjami. Zapanował jazzowy klimat, z wpływami folkloru polskiego, a nawet latynoamerykańskiego. Mimo że wiele z tych kompozycji było wykonaniem premierowym, artyści zeszli ze sceny nieśmiało, z opuszczonymi głowami…

Zespół Vołosi fotografuje Joanna Galant:

[gallery]406[/gallery] 

Zrobiło się późno, koncert przedłużał się, a ludzi ubywało. Nie przeszkadzało to zupełnie ostatniej artystce, Joannie Słowińskiej. Wspierana przez panów na basie, perkusji, elektronice, syntezatorze i skrzypcach zaprezentowała część projektu „Archipelag”. Namiot festiwalowy wypełniły głębokie, transowe elektroniczne dźwięki, wizualizacje i światła stroboskopów. Nietypowe, trochę kontrowersyjne połączenie nowych technologii i klubowych dźwięków ze słowiańskimi pieśniami obrzędowymi. Z początku brzmiało ciekawie i świeżo, jednak po pewnym czasie stało się zbyt jednorodne i monotonne. Za to porywało do tańca.

Pierwszy dzień polski na Skrzyżowaniu Kultur pokazał, że polski folk żyje i ma się coraz lepiej. Łączy się ze wszystkimi gatunkami, od muzyki współczesnej, po punk i muzykę klubową. Jeszcze trochę, a nastanie… moda na polski folk. Może nie tylko nad Wisłą?

- z tym pytaniem do następnej relacji zostawia Was Adriana Borowska

 

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.