Z małżeńskiego poletka
– opowiada Sławomir Zamuszko, kompozytor:
"Na początku był Konkurs Muzyki Kameralnej w 1998 roku w Łodzi i śliczna dziewczyna, której gratulowałem zdobytej nagrody. Utwór nazywał się Divertimento per archi i był zupełnie taki, jak Ona – w jasnej sukience, ze świetlistymi oczyma i szczerym uśmiechem. Potem wpadliśmy na siebie w Apeldoorn na koncercie spotkania młodych kompozytorów. Nic w sumie dziwnego – Ona studiowała u Louisa Andriessena, który był głównym pedagogiem mityngu. W kolejnych latach nasze ścieżki przecinały się coraz częściej: a to na zjeździe ZKP-u, a to na panelu dyskusyjnym w ramach Laboratorium Muzyki Współczesnej. Wreszcie gdy w 2007 roku ruszył program promocji młodych kompozytorów Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego, którego oboje myliśmy beneficjentami, staliśmy się niemal nierozłączni.
O Weronice Ratusińskiej-Zamuszko i innych wspaniałych polskich kompozytorkach - przeczytasz w najnowszym Presto, w artykule Mai Baczyńskiej Miss Composer.
Pamiętam, że podczas spotkania uczestników programu ECMKP w Radziejowicach rozmawialiśmy o ziołach. Dziś mamy własną ziołową grządkę, a i dwa inne „ziółka” - pięcioletnią Basię i dwuletnią Martę, kochane i mądre urwisy.
Weronika co najmniej dwie rzeczy robi najlepiej na świecie – pisze najlepszą minimal music i piecze najsmaczniejszy makowiec. Nauczyła mnie jeździć na nartach, a teraz uczy narciarstwa naszą starszą córkę. Gdybyśmy mogli, pewnie podróżowalibyśmy bez ustanku! Przed paru laty nabyliśmy duży namiot, który w wakacje staje się naszym drugim domem. Pod tym brezentowym dachem nie tylko świetnie się wypoczywa, ale także i komponuje, a w dodatku wszyscy swobodnie się mieszczą.
Oczywiście wiele miejsca w rozmowach zajmuje też praca. Oboje uczymy, bardzo to lubimy i chętnie wymieniamy się doświadczeniami. A kłopoty, które czasem się pojawiają – jak zawsze w życiu – lubimy, z zamiłowania do angielskiego humoru, sprowadzać do absurdu; toteż prawie każde zmartwienie kończy się serdecznym śmiechem.
Jesteśmy zupełnie zwyczajnym, szczęśliwym małżeństwem. Mamy dzieci, dom, radości i troski. I tę jedyną maleńką różnicę w porównaniu z innymi – cudowną umiejętność przemieniania rzeczywistości w dźwięki.