Anna Maria Huszcza: Eksperymentowanie z muzyką musi mieć dla mnie cel, a nie być sensem samym w sobie

31.08.2022
Anna Maria Huszcza

O twórczych inspiracjach, poszukiwaniach artystyczno-naukowych, warsztatach EduVirtuoso i wyjątkowej płycie, wprowadzającej w świat dźwięku niesłyszące dotąd dzieci, z Anną Marią Huszczą rozmawia Joanna Nawrot

Anno, jesteś kobietą wielu pasji i talentów. Kompozytorka, aranżerka, rytmiczka, muzykolog, pedagog, żona i mama… W Twoim dorobku odnajdziemy szereg kompozycji nagranych na płytach, muzykę filmową, w tym muzykę w filmach dokumentalnych. Dość sporo fakultetów jak na tak młodą osobę. Co pojawiło się jako pierwsze? Jak to z tą muzyką jest w Twoim życiu?

 

Wiele kompozytorek i kompozytorów pochodzi z muzykalnych rodzin. W moim przypadku jest nieco inaczej. Nieco, ponieważ tata amatorsko gra na pianinie, akordeonie i gitarze. Poza tym zajmuje się turbinami, kotłami gazowymi itp. Mama z kolei wprowadza nowoczesne rozwiązania grzewcze w elektrociepłowni… Może zaskoczy Cię fakt, że nie chodziłam do szkoły muzycznej I stopnia (podstawówki muzycznej), rodzice nie zabierali mnie na koncerty, w domu rozbrzmiewała jedynie muzyka z radia. Co zatem się stało, że, mając około 14 lat, wiedziałam, że będę komponować?

Wszystko zaczęło się od ogniska muzycznego, w którym uczyłam się gry na pianinie. Nauczyciel namawiał mnie do spróbowania swoich sił podczas egzaminów do szkoły muzycznej II stopnia. Z wielką niechęcią i przekonaniem o bezsensowności tego pomysłu podeszłam do „sprawdzianu” i ku mojemu zdziwieniu dostałam się. Skuszona wizją nauki tańca i improwizacji fortepianowej postanowiłam wybrać rytmikę. I tam, dzięki pani Beacie Brzozowskiej, która podczas zajęć z improwizacji dawała mi przestrzeń do nauki kompozycji, odkryłam, że tworzenie sprawia mi największą frajdę.

 

Wachlarz stylów muzycznych, w których się poruszasz, jest imponujący. Czym spowodowana jest ta różnorodność?

 

Jest wiele powodów. Lubię wyzwania twórcze, nie znoszę monotonii, a z prozaicznych rzeczy mam różne zamówienia.

Uważam, że wykształcony kompozytor powinien dysponować bogatym warsztatem, który pozwoli mu tworzyć w różnych stylach muzycznych. Byłoby idealnie, gdyby w każdym z nich był wyczuwalny jego indywidualny pierwiastek, coś, co nazywamy językiem dźwiękowym. I to uważam za wyzwanie.

Niektórzy twórcy są wierni jednej stylistyce, którą doprowadzają do perfekcji, ja natomiast lubię zmiany, co znajduje swoje odbicie w różnorodności gatunków i stylów. Gdy kończę awangardowy utwór, to już myślę o czymś mniej… wymagającym. Natomiast po napisaniu musicalu czy opery dla dzieci chętnie wracam do mniej tonalnego świata dźwięków.

Nie boisz się eksperymentować z muzyką?

 

Pytanie, czy eksperymentuje się tylko i wyłącznie z muzyką. Dla mnie cały proces twórczy jest skupiony na ludziach. Mam na myśli zarówno wykonawców, jak i publiczność. Zanim napiszę utwór dla konkretnej osoby, to (o ile mam taką możliwość) poznaję ją – jako muzyka, ale też jako człowieka. W muzyce awangardowej ten indywidualny rys jest bardzo ważny. To nie tylko kwestia umiejętności technicznych, ale cech osobowości, które także staram się wydobyć w utworze. Wówczas nie boję się eksperymentów.

W mojej opinii dobrze jest mieć świadomość, kto będzie danej muzyki słuchał, choć wiem, że wielu kompozytorów świadomie nie bierze tego pod uwagę. Dla mnie jednak jest to ważne, ponieważ chcę zainteresować słuchaczy, dotrzeć do nich. I nie wyklucza to na przykład eksperymentowania w muzyce dla dzieci! Umiejętnie wykorzystane efekty barwowe, nietypowe techniki gry czy wręcz gra na trawie lub balonie z nakrętką od śrubki ukrytą wewnątrz sprawiają, że muzyka zaciekawia, rozbudza wyobraźnię, ale pozostaje przyjemna do słuchania. Mówię tu o „Owadologii”, w której roi się od różnych zabiegów barwowych.

Eksperymentowanie z muzyką musi mieć dla mnie cel, a nie być sensem samym w sobie. To tylko jeden ze środków do zbudowania utworu.

 

W Twoim życiu zawodowym dużo się dzieje – jak odreagowujesz nawał pracy, obowiązków?

 

Odkąd jestem mamą, to życie zawodowe jest dla mnie sposobem na odreagowanie rzeczywistości :-) W tym żarcie jest ziarno prawdy. Sposobem na odpoczynek są dla mnie spacery po okolicznych łąkach, Lesie Kabackim oraz jazda na rowerze, oczywiście wszystko to w towarzystwie energicznego trzylatka.

 

Skąd czerpiesz inspiracje do tworzenia nowej muzyki?

 

Od lat piszę tylko i wyłącznie na zamówienie, więc bardzo dużo informacji otrzymuję na samym początku pracy twórczej. Później inspiracji staram się szukać w sobie. Co to znaczy?

W moim przypadku idealne warunki do tych poszukiwań to:

cały dzień spędzony w domu i w piżamie :),

kilka a najlepiej kilkanaście godzin pracy bez odbierania telefonów, sprawdzania maili itp.,

samotność.

Jak to się ma do bycia mamą dziecka, które jest na etapie żłobka/przedszkola, a, co za tym idzie, często choruje? Nie ukrywam, że wspomniane „idealne warunki” to tylko marzenie, które za kilka lat może uda się zrealizować. Staram się pisać maksymalnie dużo, gdy syn jest zdrowy, pracuję w nocy, a poza tym bardzo pomaga mi mój mąż.

 

Twoja działalność artystyczno-zawodowa może zostać określona mianem interdyscyplinarności czy raczej starasz się rozdzielać profesje?

 

W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Po prostu wykorzystuję swoje różne doświadczenia do tworzenia czegoś nowego. W moich partyturach często umieszczam instrukcje dotyczące ruchu na scenie, także zanotowane są elementy parateatralne. Myślenie przestrzenne czy tworzenie kontekstu pozamuzycznego przyspiesza komponowanie, porządkuje je.

Taniec, choreografia to również część Twojego wykształcenia i zainteresowań. Czy interpretacja ruchowa, którą również się zajmujesz, jest dla Ciebie formą ekspresji podobną do komponowanie muzyki?

 

Taniec i choreografia to coś zupełnie innego niż interpretacja ruchowa. Już słowo „interpretacja” odbiera nieco pierwiastka twórczego. Jej celem jest wizualizacja utworu, przedstawienie go poprzez ruch. Według mnie jest to dzieło zależne, podporządkowane istniejącej kompozycji muzycznej. W metodzie Jaques’a-Dalcroze’a interpretacja ruchowa dzieła była środkiem do odczuwania utworu, a następnie lepszego wykonania go na instrumencie, a nie stanowiła celu samego w sobie.

Inaczej sprawa wygląda z tańcem i choreografią. Tancerz może być w opozycji do muzyki, podążać za nią, budować swoją narrację niezależną od dźwięków. Kiedyś marzyłam o tym, by tworzyć choreografie, tańczyć, występować, współdziałać na scenie. Niestety zabrakło mi techniki. W szkole średniej, po dwunastu godzinach zajęć (sic!) chodziłam jeszcze na balet i taniec współczesny do Laili Arifuliny i Marty Bury. Na rytmice też miałam dużo zajęć ruchowych, choć większość prowadziły rytmiczki, a niestety nie dysponujemy wiedzą i umiejętnościami tancerzy. Poza tym swoją przygodę z tańcem zaczęłam za późno, ale to nie zmienia faktu, że uwielbiam tańczyć i współpracować z choreografami.

W zeszłym roku wraz z Erykiem Makohonem stworzyliśmy spektakl „Mokosz”. Co ciekawe obie warstwy, muzyczna i ruchowa, powstawały równolegle, tworząc interesującą narrację.

 

Co najbardziej pociąga Cię w pracy kompozytorskiej?

 

Uwielbiam pisać na duże obsady wykonawcze, zarówno aranżacje, jak i własne utwory. Możliwość usłyszenia na żywo tego, co dotąd brzmiało jedynie w mojej głowie, to ogromna przyjemność i nauka. To najlepsza szkoła kompozycji.

 

Czy istnieje recepta na udaną kompozycję?

 

A co jest udaną kompozycją? Utwór, który podoba się kompozytorowi, czy taki, który podoba się publiczności? I czy w ogóle musi się komukolwiek podobać? To wszystko jest umowne. Według mnie nie ma czegoś takiego jak recepta na udaną kompozycję, choć niektórzy żartują, że dobry utwór to krótki utwór :)

 

Kariera naukowa rozwija się w błyskawicznym tempie – jakie są najbliższe plany związane z dydaktyką?

 

Mam wrażenie, że tempo mojej kariery naukowej jest dużo wolniejsze niż presto… (śmiech). A tak zupełnie serio: plany to jedno, a rzeczywistość drugie.

Obecne wykładam instrumentację i czytanie partytur na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Uczę głównie rytmiczki i dyrygentów chóralnych. Chciałabym mieć możliwość dalszej pracy na uczelni, ponieważ bardzo lubię kontakt ze studentami, lubię uczyć a do UMFC mam sentyment. W końcu jako studentka spędziłam tam 13 lat! Studia magisterskie z rytmiki, potem z kompozycji, studia doktoranckie i na deser menedżer muzyki.

W Twojej twórczości kompozytorskiej przejawiają się również silne akcenty folkowe. Opowiedz – skąd zainteresowanie tego typu muzyką i jakie przygody z tego wynikły?

 

Jest to jedno z podstawowych, niewyczerpywalnych źródeł inspiracji. W folklorze cenię wiele rzeczy, między innymi wspólne muzykowanie, które nie wymaga wirtuozerii (choć jej nie wyklucza), brak oceniania, częste powiązanie muzyki i tańca, tworzenie wspólnoty. Poza tym muzyka ludowa jest przynależna geograficznie, wyróżnia się, nieraz zaskakuje. Inspirując się rodzimym folklorem, podkreślam swoją tożsamość kulturową, a także lepiej poznaję muzyczne bogactwo Polski. W utworze doktorskim pt. „Erysipelas” ta inspiracja stała się punktem wyjścia do zbudowania całej formy dzieła. Bazuje ona na rytuale uzdrawiania praktykowanym po dziś dzień przez szeptuchy. Symboliczne ustawienie orkiestry i widowni, ruch dźwięków i wykonawców po okręgu, gesty, szepty, instrumentarium, a nawet palenie pakuł lnianych na głowie realizatora elektroniki są rezultatem głębokiej, antropologicznej analizy zjawiska zamawiania róży (ludowej choroby).

Takie eksperymenty muszą zakończyć się przygodą! :) Około trzeciej lub czwartej w nocy, już po nagraniach głosu białego i orkiestry, filmowaliśmy sam moment uzdrawiania. Marcin Albert Steczkowski (realizator elektroniki) zapytał, co zamierzamy zrobić. Okazało się, że nie doczytał scenariusza, w którym była mowa o paleniu pakuł na głowie. Jego głowie… Nieśmiało zadał pytanie, czy mamy z Weroniką Partyką (wokalistką-szeptuchą) jakieś doświadczenie w tej materii. Szczerze odpowiedziałyśmy, że nie, ale na filmach w Internecie wygląda to bardzo… bezpiecznie. Marcin siedział bez ruchu, a Weronika dokładała zwitki pakuł na umieszczoną na głowie Marcina lnianą chustę. Ku mojemu zdziwieniu pakuły nie unosiły się, a zaczynały coraz mocniej palić. Oczywiście Weronika szybko zdmuchnęła ogień. Niestety chusta nie dała się ściągnąć. Marcin nadal, pełen zaufania do naszych magicznych zdolności, nie poruszał się. W końcu operator kamery mocnym pociągnięciem zerwał chustę i okazało się, że pod nią Marcin miał słuchawki… Osłonka z tworzywa lekko się roztopiła. Na szczęście „poddawany rytuałowi” muzyk nie odniósł obrażeń :)

 

Muzyka dla dzieci. To szczególnie interesujący obszar Twoich artystycznych eksploracji. Jak rodzi się muzyka dla najmłodszych?

 

Jak wspominałam, komponując, myślę o odbiorcach, a tę grupę, z racji swojego doświadczenia (lata pracy z dziećmi), znam bardzo dobrze. Cóż… jest to wymagająca publiczność :) Dzieci szybko się nudzą, lubią zmiany, chcą być zaskakiwane, rozśmieszane. W mojej opinii zdecydowanie lepiej sprawdzają się utwory wokalno-instrumentalne, gdyż łatwiej je zrozumieć, podążać za nimi. Warstwa wizualna jest także bardzo ważna. Ruch, akcja sceniczna, kostiumy to wszystko pobudza wyobraźnię dzieci i ułatwia koncentrację. Mając na uwadze te czynniki, staram się nie popaść w banał, nie pisać kolejnej piosenki, a stworzyć coś, co nieco rozszerzy ich muzyczny świat. Dlatego też najchętniej sama piszę teksty, zawierając w nich różne barwy, emocje, budując formę utworu. Przykładem może być „Owadologia”, która często na wiosnę rozbrzmiewa w filharmoniach, a w tym roku w Sali Koncertowej NOSPR.

Wśród projektów, które współtworzysz, są również te, skierowane do młodzieży. Nie sposób nie wspomnieć o EduVirtuoso (Edu Virtuoso IV – kompozytorski talent show). Opowiedz nam o tym przedsięwzięciu.

 

Filharmonia im. M. Karłowicza w Szczecinie od kilku lat organizuje edukacyjno-artystyczne show. Po instrumentalistach, wokalistach i tancerzach przyszedł czas na młodych kompozytorów w wieku od 12 do 16 lat. Współorganizatorem oraz fundatorem nagród w konkursie było Stowarzyszenie Autorów ZAiKS.

 

W pierwszym etapie spośród nadesłanych kompozycji jury wybrało 6 utworów, które były przeznaczone na instrumenty solowe. Jednak docelowo kompozycje te miały zabrzmieć w wersji orkiestrowej. ZAiKS zaproponował, by kobiety-kompozytorki podjęły się tego zadania, a wśród nich była Aleksandra Chmielewska, Zuzanna Falkowska i ja. Wyjątkowe w procesie powstawania aranżacji były konsultacje z młodymi kompozytorami. Niektórzy jak zwycięzca EduVirtuoso IV, Radosław Broda, mieli własne pomysły instrumentacyjne, które chcieli „przetestować” poza programem komputerowym. Inni w zupełności zdali się na naszą inwencję, nie ingerując w aranżację. Koncert był naprawdę interesujący i dość zróżnicowany stylistycznie. Co ciekawe jury, które podczas rozmowy z młodymi autorami komentowało kompozycje, nie miało prawa głosu. O zwycięstwie decydowała tylko i wyłącznie publiczność. Koncert był transmitowany, więc, nie ruszając się z domu, można było sms-owo głosować na swojego kandydata.

 

Jaka była jego recepcja wśród adresatów projektu i jakie są jego echa?

 

W styczniu 2022 roku w ramach współpracy ZAiKS-u i Filharmonii Szczecińskiej współprowadziłam warsztaty kompozytorskie dla młodzieży. Marzeniem każdego z uczestników było usłyszenie wykonania swojego utworu (innego niż własne). Dwoje z nich znalazło się w finale konkursu, więc dwa marzenia szybko się spełniły i to w jakiej skali! Myślę, że dla całej szóstki to był koncert, który zapamiętają na całe życie.

Celowo słuchałam koncertu z publiczności, by obserwować reakcje słuchaczy. Moim zdaniem możliwość decydowania o wygranej wpłynęła na percepcję i zaangażowanie w koncert. Ponadto był on świetnie poprowadzony — żartobliwie, luźno i z klasą. Kompozytorzy siedzący na scenie podczas wykonania aranżacji własnego utworu to też rzadkość. Młodzi słuchacze mogli przekonać się, jak osobowość twórcy odbija się w muzyce, którą pisze, i że wcale nie trzeba być starszym, łysiejącym panem z brzuszkiem, by zostać kompozytorem. Może ciężko w to uwierzyć, ale ludzie często dziwią się, że kompozytor żyje, a gdy kompozytor jest kompozytorką…

Według mnie tego typu inicjatywy powinny być bardziej rozpowszechnione. W szkołach muzycznych zajęcia z kompozycji czy instrumentacji to rzadkość. Organizacja takich i podobnych wydarzeń edukacyjnych to jeden z moich priorytetów jako niedawno wybranej przewodniczącej zarządu Sekcji Autorów Dzieł Muzycznych w ZAiKS-ie.

 

Jesteś mamą. Czy, tworząc projekty dla dzieci, kierujesz się instynktem macierzyńskim, myślą o swoim dziecku?

 

Być może podświadomie tak, ale raczej jest to kwestia warsztatu kompozytorskiego. Poza tym przeważnie piszę dla nieco starszej publiczności. Franek ma dopiero 3 lata. Moje pierwsze kompozycje, jeszcze z czasów gimnazjum, to właśnie utwory dla dzieci. Wtedy mój instynkt macierzyński był w bardzo głębokim śnie.

 

Idzie nowe… opowiadaj!

 

Nowy projekt jest wyzwaniem na wielu polach! Po pierwsze to nie jeden utwór, a cała płyta. Po drugie to muzyka dla dzieci od około roku do 3-4 lat, więc może relacja mama-syn stanie się jedną z inspiracji. Po trzecie to płyta, która ma przybliżyć świat dźwięków dzieciom, które do tej pory nie słyszały. Będą mogły go usłyszeć dzięki wszczepieniu implantów ślimakowych. Płyta powstaje na zamówienie Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu. Początkowo miały to być kołysanki, lecz moim zdaniem jest to zbyt duże ograniczenie dźwiękowe. Stąd pomysł, by muzyka/dźwięki na płycie podążały za wieczornym rytuałem usypiania. Jako mama wiem, że wieczorna pora wymaga powtarzalności, wyciszenia, bliskości i to wszystko chciałabym zawrzeć na tym albumie. Kilka tekstów kołysanek napisał prof. Henryk Skarżyński, który 30 lat temu jako pierwszy w Polsce wszczepił implant słuchowy osobie niesłyszącej. Pozostałe teksty bajek i piosenek tworzy Barbara Kaczyńska (mezzosopran) od lat związana z Instytutem. Moje wiersze także znajdą się na albumie.

Który ze swoich projektów polecisz czytelnikom Presto w sposób szczególny?

 

Tak, jak zauważyłaś, tworzę bardzo różnorodną muzykę. Ciężko polecić mi jeden projekt, ponieważ czytelnicy Presto na pewno mają różne gusta muzyczne. Wiele utworów orkiestrowych, w tym musical „Alicja w Krainie Czarów” czy balet „Brakujące ogniwo”, nie zostało udokumentowanych, nad czym bardzo ubolewam.

Dla najmłodszych słuchaczy polecam „Owadologię”, to co prawda prawykonanie, ale tylko takie nagranie znajduje się na YouTube. Joannę Freszel można usłyszeć także w moich „Trzech pieśniach” na sopran, flet, skrzypce i fortepian. Każda z pieśni jest w nieco innej stylistyce, ale mam nadzieję, że pomimo tego udało mi się zachować spójność. Zdecydowanie najczęściej granym moim utworem jest „nagaZ”, który otwiera płytę Folk&Roll zespołu Zagan Acoustic. Słychać w nim nawiązania do muzyki klezmerskiej, tanga. Dla fanów bardziej awangardowych brzmień mogę polecić album „WydziwiAnka” będący mieszanką folkloru, elektroniki i brzmień różnych saksofonów.

 

Gdybyś miała zwrócić się do czytelników Presto z osobistą refleksją, radą, to co chciałbyś przekazać?

 

Byłaby to refleksja, by pozostawać autentycznym w tym, co się robi. Ludzie bardzo łatwo oceniają, szufladkują. Kiedyś od wykładowcy usłyszałam, że Krzysztof Penderecki (tzw. późny Penderecki) nie jest już kompozytorem, bo powraca do tonalności, a kompozytor MUSI odkrywać coś nowego. Czy aby na pewno i czy każdy musi to robić? Jeśli ma taką potrzebę, to owszem – niech odkrywa, zaskakuje, otwiera nowe rozdziały w historii muzyki, ale nic na siłę. Wykonawca, a później odbiorca wyczuje fałsz, podobnie jest z autentycznością.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.