Cyrulik szyty na miarę [rozmowa z Joanną Klimas]

11.03.2019
fot. Adam Pluciński

Z Joanną Klimas, projektantką mody i kostiumów nazywaną pierwszą damą minimalizmu, o modzie, operze i przygotowaniach do Cyrulika Sewilskiego w Operze Krakowskiej rozmawia Mateusz Ciupka.

MATEUSZ CIUPKA: Jerzy Stuhr powiedział, że to, co przyciąga go do teatru operowego to totalność i możliwość zrobienia wielkiego przedstawienia z rozmachem. Przyznawał, że z takiego teatru wyrósł. A panią co przyciąga do opery?

JOANNA KLIMAS: Sięgając do moich źródeł, czyli do mody – energia, która się tworzy w grupie ludzi przygotowującej spektakl przypomina w pewnych aspektach energię przed pokazem. Tam jest podobnie – początkowo pracuję w najbliższym gronie konstruktorów i krawcowych, a gdy zbliża się pokaz, wkracza cały tłum specjalistów. Oczywiście, oprócz tego co tworzy, o czym decyduje reżyser, w operze, najważniejsze jest wszystko to, co dotyczy scenografii. W naszym spektaklu tworzy ją Natalia Kitamikado. W operze są liczne pracownie, działy, magazyny; są specjaliści – od wszystkiego, malowania, od oświetlenia, od produkcji… Są panie od charakteryzacji, garderobiane i garderobiani… Nie sposób wszystkich wymienić. W miarę zbliżania się terminu energia tych wszystkich osób się kumuluje. Wszyscy mamy przed sobą jeden cel. I wszyscy chcemy sobie pomóc. Uwielbiam w tym uczestniczyć. Tu w operze ma się wrażenie, że świat w dniu premiery na moment wstrzymuje oddech. I to trochę jak w dniu pokazu. To jedna z przyczyn, dla których dziś wybieram operę, balet, teatr a nie świat mody. W sumie… dobry pokaz jest dobry, kiedy jest dobry. I to samo możemy powiedzieć o operze. Na pewno nie każda inscenizacja jest dziełem sztuki. Może być przecież banałem, kiczem, nudą. I to też jest podobne do mody. Opera to sztuka totalna, wciąż nie w pełni szanowana, poza zagorzałymi jej wielbicielami. To niesamowity przekaz na wszystkich polach, na jakich możemy sztukę odbierać. Wydaje mi się, że ciągle na nowo…

Jesteśmy tuż przed premierą. Czy już czuje pani tę kumulację energii?

Zawsze najgoręcej jest w tygodniu przed premierą. To tydzień, kiedy wszystkie zbudowane, uszyte elementy znajdują się po raz pierwszy razem na scenie. Do tego czasu nigdy nie mogę być pewna, czy to będzie wyglądać na scenie tak, jak ja sobie wyobrażałam. I przede wszystkim najważniejsze: czy artyści będą się w tym dobrze czuli. Pewien reżyser, z którym kiedyś pracowałam powiedział: "wiesz, mam wrażenie, że po raz pierwszy artyści czują się dobrze, naturalnie na scenie w twoich kostiumach i tak właśnie wyglądają. Nie są przebrani... Miło, prawda? Zwłaszcza, gdy chce się stworzyć coś, co nie jest jakieś spektakularne, ładne. Kiedy mówię, że najłatwiej uszyć, zaprojektować ładną sukienkę, ludzie się dziwią. A tak wlaśnie jest. Tak jest z moim minimalizmem – najłatwiej uszyć piękną, falbaniastą suknię. Wtedy każdy zrobi WOW. Jeśli chce się pokazać sylwetkę postaci rysowaną mniej ładną, oczywistą kreską, kiedy chcemy jakoś postaci zróżnicować, zaczynają się schody. No bo jak zróżnicować facetów? Generalnie albo garnitur albo bluza… No więc jeśli wszyscy są w garniturach, to zaczyna się walka z proporcjami, z detalami.

"Cyrulik sewilski" to samograj – opera, która cieszy się niesłabnącą popularnością na całym świecie. Jak z punktu widzenia projektantki mody wygląda to operowe arcydzieło? Co można o nim powiedzieć poprzez kostiumy?

Początkowo, gdy dostałam tę propozycję pomyślałam – super! Nareszcie zrobię kostiumy historyczne. Ale jednocześnie "Cyrulik sewilski" wydawał mi się dziełem „mało ambitnym”, kojarzył się z operetką w tym sensie, że to ładne, łatwe i przyjemne i że wszyscy to lubią. Tymczasem okazało się, że obawy były nieuzasadnione. Tej inscenizacji bliżej będzie do współczesności. To ciekawe i zarazem niełatwe. Gdy się ogląda kostiumy w uwspółcześnionych spektaklach, często można wskazać, co jest z lumpeksu, co z sieciówek. I to nie zawsze wynika ze szczupłego budżetu, ale z tego, że nie wiadomo, jaki ma być kostium współczesny na scenie. Ubraniem mężczyzny staje się wtedy najczęściej garnitur, bo tylko w nim wygląda dobrze. To moje obecne nowe wyzwanie – czy można zrobić tak, aby częściowo strój współczesny był ciekawy estetycznie, a z drugiej bardziej opisywał bohatera. I jednocześnie był „kostiumem”, czyli ubraniem trochę innym od naszych ubrań codziennych, a jednocześnie ubraniem współczesnym. Jeśli chodzi o odczytanie "Cyrulika..." zrobiłam to po swojemu.

Czyli jak?

Dla mnie główną bohaterką, która przechodzi największą ewolucję i która jest najbardziej żywą postacią, jest Rozyna. To zaskakujące, że traktujemy jako oczywisty a nawet zabawny fakt, że jakaś dziewczyna siedzi zamknięta w mieszkaniu i nie może się wydostać. Przecież to nie jest normalne! Ona o tym nawet śpiewa! Myślę, że w równym stopniu jest zakochana, jak i chce uciec z tego domu-więzienia. Almviva jest dla niej trampoliną do tego. W oparciu o takie myślenie starałam się zbudować jej sylwetkę. To jest ryzykowne działanie – bo co może być w kostiumie symbolem opresji? Ona jest przecież poddana opresji. Bartolo ją więzi - zamyka balkon, pilnuje, aby nie wyszła, śledzi ją na każdym kroku; kiedy jest sama i kiedy ktoś przychodzi.

A Almaviva?

To rodzaj takiego trochę narcystycznego faceta z zachciankami. Jest typowym macho, który się zakochał i chce mieć dziewczynę. Chce ją mieć natychmiast. Ale oczywiście nie da się go nie lubić. Jest przecież uroczy w swoim zakochaniu.

Czyli upór Almavivy to nie miłość, tylko kaprys?

Aż tak okrutna dla Almavivy może bym nie była. Ale dla mnie akurat ciekawszą postacią wydaje się Figaro. Inteligentny, niezależny, otwarty. Między nim a Rozyną jest zresztą rodzaj porozumienia. To on ją tak naprawdę docenia. Nie tylko za urodę, w której zakochał się Almaviva. On ceni ją za intelekt, mądrość, spryt w końcu. Znany właśnie ze swojego sprytu Figaro mówi: od niej mógłbym pobierać nauki. To wielki komplement w jego ustach.


fot. Ryszard Kornecki

Kim byłby Figaro dzisiaj?

Fryzjerem. Fryzjer to uroczy, komunikatywny, rozumiejący człowiek. Zgodnie z tym, jak śpiewa o sobie Figaro. W dzisiejszych czasach fryzjer to fenomen. Stylista włosów! Albo wręcz artysta włosów. I coś w tym jest. W Warszawie fryzjerzy to często gwiazdy, występują w telewizji śniadaniowej, są powiernikami i przyjaciółmi gwiazd... Figaro zresztą o tym też śpiewa.

A Bartolo i Basilio?

Nie będę zbyt wiele zdradzać, ale ich miałam przestawić jak najohydniej. No i nie wiem, czy tej ohydy będzie za mało czy za dużo. To się dopiero okaże na scenie.

Czyli jesteśmy trochę we współczesności, ale nie do końca - tuż obok normalności?

Trochę tak. Nie chcemy, aby łatwo dało się określić, skąd są te kostiumy, na jakie miejsce i czas wskazują. Ale niewątpliwie są bardziej współczesne niż historyczne. Projekty kostiumów wraz z koncepcjami postaci, które za nimi podążają, przechodzą później przez weryfikację prób kostiumowych...

Dużo się zmienia po tym, jak widzi pani swoje kostiumy już na scenie?

Trudno mi przewidzieć, co zobaczymy na scenie podczas prób. Nie sądzę, aby były potrzebne kolosalne zmiany, ale poprawki akcentów, pewnych stylizacji na pewno będą. W każdym razie ja będę miała wrażenie że są ich setki i na pewno będę okropnie zdenerwowana.

A dotychczas z jakim największym wyzwaniem musiała się pani zmierzyć?

Sporo wyzwań się pojawia i stawiamy im czoła. Ale jedno z najpoważniejszych to miary. Wszystkie kostiumy przygotowywane są indywidualnie i na miarę. Artyści są zajęci próbami, wszyscy mają przerwy w tym samym czasie. Zdarzają się momenty, w których przychodzą prawie wszyscy naraz i trzeba prędko dopasowywać kostiumy do sylwetki. Mam wtedy poczucie, że nie ogarniam. I że nie poświęcam im wystarczająco dużo uwagi.

A przecież spektakl ma jeszcze drugą obsadę...

Tak. I każdy kostium ma swoje dwa lub trzy warianty. Nie zawsze ten sam kostium pasuje na dwóch różnych śpiewaków wykonujących tę samą partię.

Są jeszcze wznowienia spektaklu, czasem po roku, dwóch, po dziesięciu latach. Czy kostiumy to wytrzymują?

Tak. Kostiumy do "Eugeniusza Oniegina", które przygotowywałam na premierę w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, zjeździły już pół świata. Niesamowite krawcowe na każdego potrafią je dopasować. Bardzo cenię pracownię w Operze Krakowskiej – panie są pomocne, twórcze. Od razu szyją z szerokimi szwami – przewidują możliwości przeróbek. Współpraca układa nam się świetnie.

Trzymamy za was kciuki mocno. Dziękuję za rozmowę!

Więcej na temat realizacji Cyrulika Sewilskiego w Operze Krakowskiej przeczytacie TUTAJ . Premiera już 15 marca!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.