Tułaczka pewnego koncertu [Ivo Pogorelić na festiwalu Chopin i jego Europa]

21.09.2023
Ivo Pogorelic

Czterdzieści trzy lata. Tyle czasu zajęło odnalezienie przez Koncert fortepianowy f-moll Chopina w wykonaniu Ivo Pogorelića swej drogi do domu – Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej. Czy dziś, tak wiele lat po niesławnej, jubileuszowej edycji Konkursu Chopinowskiego, Ivo Pogorelić potrafi wzbudzić podobne emocje jak ponad cztery dekady temu?

Fenomen Pogorelića wśród polskiej publiczności był uwarunkowany nie tylko osobowością artysty, ale i, jak sądzę, szerszą sytuacją społeczną Polski tamtych czasów. W kraju pełnym sprzeczności i napięć, regularnie trawionym niepokojami społecznymi, na deskach najważniejszego konkursu pianistycznego na świecie pojawił się młody Chorwat. Był świadom ekscentryczności swej gry w odniesieniu do obowiązujących kanonów. Stwierdził podczas Konkursu: „przyjechałem tutaj po to, by stworzyć nowy nurt interpretacji muzyki Fryderyka Chopina”.

 

Od tamtego czasu minęło ponad czterdzieści lat. Jak zauważył sam artysta, wielu osób, które słuchały go wtedy, nie ma już wśród nas. To pierwszy sygnał świadczący o braku aktualności powyższego pytania – zmieniła się publiczność, praktyka wykonawcza, charakter rynku muzycznego, a także kanony, w opozycji do których usytuował się Ivo Pogorelić. Współczesny świat muzyczny, jak się wydaje, podchodzi do ekscentrycznych indywidualności o wiele przychylniej niż podczas X edycji Konkursu Chopinowskiego.

 

Nawet gdyby do dziś artysta obiektywnie nie zmienił się ani o jotę, wciąż z nadludzkim, ale kontrolowanym temperamentem racząc nas wykonaniami w duchu swych nagrań dla Deutsche Grammophon z lat 90., odbiór jego sztuki zmieniłby się tak czy inaczej. Kontrowersja i kontestowanie kanonów to zjawiska świetnie napędzające karierę artystyczną na jej początku, z czasem tracąc rację bytu – w wyniku zmian artysty albo paradoksalnie stania się częścią pewnego kanonu.

 

Jeśli Pogorelić faktycznie stworzył „nowy kierunek w interpretacji muzyki Fryderyka Chopina”, to ogranicza się on do jego własnej osoby. Nie będąc pedagogiem, nie wychowuje nowych pokoleń kontynuatorów tego kierunku. Łatwo zauważyć, że niedostępność tego artysty jest znakomitym paliwem marketingowym – odbiorcy zdają sobie sprawę z tego, że obcują z grą muzyka niepowtarzalnego. Nawet w sytuacji, w której nie przypada im ona do gustu.

Ivo Pogorelić na festiwalu Chopin i jego Europa

Pozostając jedną nogą w kontekście upodobania lub antypatii w stosunku do gry Pogorelića, odnotowałem, że jego wykonanie Koncertu fortepianowego f-moll Fryderyka Chopina nieszczególnie podzieliło publiczność zgromadzoną w Narodowej. Koncert zwieńczony został owacjami na stojąco (przynajmniej na poziomie parteru). Nie przyłączyła się do nich zaledwie niewielka grupa słuchaczy. Zauważyłem tylko jednego odbiorcę, który demonstracyjnie wyszedł chyba podczas II części utworu.

 

W mojej opinii Larghetto, które okazało się dla jednego z gości Filharmonii nie do wytrzymania, było najbardziej interesującą częścią całego wydarzenia. Pogorelić również zdawał się być z niego zadowolony, ponieważ powtórzył je w całości w ramach bisu. W wolnej części Koncertu fortepianowego został malarzem o szerokim pędzlu i bardzo konsekwentnie prowadzonej frazie o jednoznacznych napięciach i rozwiązaniach. Jego dźwięk istotnie się zmienił – odniosłem wrażenie, że stał się mniej melodyjny, bardziej kłujący, szklisty, ale wciąż szlachetny.

 

Pierwszą i trzecią część utworu cechował nietradycyjny wybór temp – jedne fragmenty były grane w tempie wręcz szaleńczym, by następnie przystąpić do frazowania bardziej szerokiego, poprzecinanego długimi oddechami. Warto zauważyć, że towarzysząca Pogorelićowi Kammerorchester Basel grała bez dyrygenta. Synchronizacja zespołu z solistą polegała przede wszystkim na porozumieniu między nim a koncertmistrzem. W tym kontekście wykonanie Koncertu przypominało nieco muzykę kameralną, a solista miał znaczny zakres swobody agogicznej – nierzadko odwracał się do koncertmistrza, choćby w drugiej części dzieła, aby wspólnie z nim wylądować na rozwiązaniu po dużym rubacie.

Kammerorchester Basel w kontekście całego wydarzenia bynajmniej nie została przyćmiona przez Ivo Pogorelića. Uwertura The Naiades stworzyła pompatyczny, monumentalny wręcz grunt, na który wkroczył później solista. Orkiestra grała uderzająco precyzyjnie, znakomicie pilnując najdrobniejszych niuansów frazy i proporcji.

 

Choć wieczór zwieńczyła brawurowo wykonania I Symfonia c-moll op. 11 Feliksa Mendelssohna, poza występem pianistycznym najwięcej mojej uwagi przyciągnął utwór Shanty – Over the Sea. Choć operował niezbyt skomplikowaną harmoniką, nawet dość oczywistym napięciom i rozwiązaniom nadawał odrealnionego brzmienia – wszystko to dzięki umiejętnie zastosowanym mikrotonom. Zastanawiałem się, czy utwór Adesa zostanie odebrany tak pozytywnie jak inne pozycje w programie koncertu. Okazało się, że Kammerochester Basel wykonuje przekonująco każdy utwór – niezależnie od epoki.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.