Chocholi taniec „wydrążonych ludzi” [rozmowa z Antonim Liberą o operze Ślepy Tor]

12.10.2023
Antoni Libera

O procesie tworzenia opery, współpracy z kompozytorem Krzysztofem Meyerem i duchowych problemach współczesnego świata z Antonim Liberą, autorem libretta opery Ślepy Tor, która będzie miała swoją premierę 14 października 2023 r. w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, rozmawia Igor Torbicki.

Igor Torbicki: Prawdopodobnie niewielu słuchaczy dzieł operowych, nawet regularnych, zastanawia się głębiej nad procesem tworzenia libretta operowego. Chciałbym zapytać: jak z pańskiej perspektywy jako prozaika, tłumacza i reżysera teatralnego wygląda tworzenie libretta operowego? Czy jest to dla pana wkroczenie na tereny bardziej poetyckie, może upoetycznianie prozy albo dobrze panu znany teatr, tylko w innym wydaniu?

 

Antoni Libera: Libretto jest szczególną syntezą poezji i dramatu. Fundamentem jest oczywiście dialog, ale jego kwestie nie są „realistyczne”, lecz mają formę archetypowej mowy wysokiej, nawet jeśli dotyczą jakichś spraw pospolitych czy prozaicznych. Język libretta jest wydestylowany z ornamentyki i baroku. Trzeba w nim dążyć do maksimum sensu przy minimum wyrazu. Najwięcej nauczyłem się w tym względzie od Myfanwy Piper, librecistki Benjamina Brittena. Jej libretto na podstawie Śmierci w Wenecji Tomasza Manna to arcydzieło. Powiedziałbym, że dorównuje ono oryginałowi literackiemu.

Mniej więcej za miesiąc – z okazji 90. rocznicy urodzin Krzysztofa Pendereckiego – nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukaże się tom z trzema przełożonymi i opracowanymi przeze mnie librettami literackimi. Są to Salome Straussa według Oskara Wilde’a, właśnie Śmierć w Wenecji Brittena i Piper według noweli Manna oraz Czarna Maska Pendereckiego według jednoaktówki Gerharda Hauptmanna z 1928 roku. W tym wydaniu – we wstępach do każdego z librett – tłumaczę zarówno ich formę, jak i pewne przesunięcia akcentów w treści w stosunku do oryginałów. Poza tym bardzo ciekawe i instruktywne jest porównywanie samego zapisu – głównie Salome i Czarnej maski – z zapisem pierwowzorów. Tam wszystko to, o czym tu mówię, widać jak na dłoni.

 

Krzysztof Meyer, wypowiadając się najogólniej na temat waszej współpracy, powiedział, że „była idealna”. Jakie jest pańskie spojrzenie na wspólne tworzenie Ślepego toru z tym kompozytorem? Czy odnalazł pan bratnią duszę w spojrzeniu na tak uniwersalne problemy, jak np. spór postępu z konserwatyzmem?

 

Współpraca z Krzysztofem była dla mnie ogromnym wyróżnieniem, by nie powiedzieć, zaszczytem. Znaliśmy się już dłuższy czas, gdy w 2019 roku zaproponował mi tę współpracę. Powiedział wtedy trzy rzeczy: (1) że poniekąd debiutował operą, pisząc groteskowy utwór według Cyberiady Stanisława Lema, i że teraz – po latach – znów chciałby się zmierzyć z tą formą; (2) że pomysł muzyczny, który ma w głowie, opiera się na idei wariacji, i że ma to być dzieło trzyczęściowe; i wreszcie (3) że dwie pierwsze z owych „wariacji” mają być w stylu buffo, a trzecia w stylu serio. Inaczej mówiąc, że pierwsze dwie mają być groteskowo-komiczne, a trzecia tragiczna.

Należało więc przenieść to z poziomu abstrakcji na poziom konkretu. Krótko mówiąc: miałem wymyślić jakąś historię, która zostanie trzykrotnie powtórzona, oczywiście w różnych wariantach i z różnymi rozwinięciami, i dwa razy zakończy się „dobrze”, a za trzecim razem „źle”.

Pisząc libretto, brałem to wszystko pod uwagę i miało to w sobie coś z rozwiązywania równania. Drugi człon tytułu „do trzech razy sztuka” ma podwójną funkcję: jako wyrażenie idiomatyczno-kolokwialne (trzy próby czegoś) i jako fraza rozumiana dosłownie (trzy razy „sztuka” jako utwór dramatyczny, czyli jakby trzy jednoaktówki).

Sama współpraca była rzeczywiście idealna. A poza tym mnóstwo mnie nauczyła. Krzysztof jest człowiekiem niesłychanie i wszechstronnie utalentowanym: on cały ten świat dźwiękowy ma w głowie, umie go sobie wyobrazić, a następnie przelać na papier. Komponuje bez fortepianu i bez żadnych innych pomocy. Po prostu z głowy. I okazuje się, że wszystko, co sobie założył, zgadza się potem. Brzmienia, tempa, klimaty i nastroje są takie, jakie miały być – pasują do określonych scen i sekwencji.

Mogę powiedzieć, że mamy z Krzysztofem podobne upodobania do poetyki groteski i czarnego humoru oraz że podobnie „myślimy formą”. Najważniejszą rzeczą dla nas jest to, żeby dzieło miało żelazną konstrukcję, żeby było logiczne i żeby podlegało niemal arytmetycznym regułom. Jeśli coś się pojawia, musi się potem odzywać w postaci „echa”, „refrenu” itp.

 

O nadchodzącej premierze podaje się, że Ślepy tor jest „hołdem dla poetyki teatru absurdu”. Nasuwają się skojarzenia oczywiste – Beckett, Mrożek, Różewicz, Witkiewicz… Moje pytanie jest następujące: biorąc pod uwagę uniwersalność i aktualność tematów poruszonych w operze, co zadecydowało o wyborze akurat absurdu jako środka ekspresji?

 

Nie chodziło mi o „hołd” dla poetyki teatru absurdu. Chodziło mi raczej o zastosowanie jej w teatrze operowym. O ile mi wiadomo, nie powstała dotąd żadna opera nawiązująca do tego idiomu dramaturgicznego. Trudno uznać za takie przedsięwzięcie operę György’ego Kurtága napisaną kilka lat temu na podstawie Końcówki Becketta, sztuki z 1956 roku. Projekt ten nie wypalił prawdopodobnie dlatego, że był próbą mechanicznego przeniesienia tekstu całkowicie autonomicznego i nienadającego się do adaptacji operowej na inne medium. Beckett był na tym punkcie szczególnie wyczulony i nie pozwalał na takie przeniesienia czy zastosowania, tym bardziej że napisał kilka rzeczy o przeznaczeniu muzycznym (audiowizualnym, baletowym) i doskonale wiedział, że nie należy mieszać konwencji. Tak więc nie da się skopiować czegoś napisanego w poetyce teatru absurdu dla potrzeb teatru operowego. Jeśli chce się dokonać takiej próby, należy stworzyć dzieło samodzielne, specjalnie przeznaczone dla sceny operowej. Czymś takim jest właśnie libretto Ślepego toru – tekst napisany specjalnie dla kompozytora jako podstawa do widowiska operowego.

Jego tematem jest ukazana w sposób paraboliczny duchowa kondycja post-chrześcijańskiej, post-modernistycznej cywilizacji, do której należymy. A owa kondycja stanowi pochodną fundamentalnego „odczarowania” świata, jakie nastąpiło na naszych oczach, i ugruntowania się relatywizmu i nihilizmu w wyniku tryumfu absurdu.

 

Dla odbioru dowolnego dzieła istotny jest kontekst. Ślepy tor jest aktualny na wiele sposobów – zarówno w kontekście uniwersalnego starcia idei, jak i np. wojny rosyjsko-ukraińskiej (frakcja Terrorystów podążających ze Wschodu na podbój Zachodu). Zdaje się jednak, że trudno pominąć również kontekst „lokalny” – nasz, polski. Jak pan, jako twórca, czuje się w związku z tym, że opera o takiej akurat treści, choć ta ukończona została już dawno, wystawiona zostanie tuż przed momentem, w którym społeczeństwo podejmie decyzję o swojej przyszłości? Czy czuje pan brzemię odpowiedzialności?

 

Pisząc libretto mniej więcej trzy lata temu, nie brałem pod uwagę aktualnych kontekstów, zwłaszcza lokalnych. A że tekst okazał się w jakiejś mierze proroczy, nie jest moją zasługą. Ja po prostu wyraziłem to, co myślę na ten temat od lat i co jest niejako dalszym ciągiem myślenia Becketta, którym zajmowałem się przez lata, tłumacząc go na polski i wstawiając w teatrze, i który wywarł na mnie niewątpliwie ogromny wpływ. Fundamentalną ideą tego pisarza, wyrażoną w całej jego twórczości, ale szczególnie w dramatach, jest konstatacja, że duchowość i cywilizacja europejskiego Zachodu uległa metafizycznej zapaści, że zapadł się jej grunt pod nogami i że w miejsce „zburzonej świątyni” nic innego, co dawałoby poczucie sensu, nie powstało. Beckett – w odróżnieniu od takich pisarzy jak Nietzsche czy Sartre – nie przedstawiał emancypacji człowieka z sacrum jako wyzwolenia, lecz jako klęskę i tragedię. Ogłaszał: do dawnego status quo nie ma powrotu, scjentyzm poszedł za daleko, by można było się cofnąć do wyobraźni „baśniowej”; bóstwem stała się złowroga, amoralna Materia. I ta nowa sytuacja, oparta właśnie na poczuciu absurdu (przypadku, materialnego fatum, braku metafizycznych wartości), jest nieludzka i nie do pozazdroszczenia. Cywilizacja, którą Człowiek stworzył, obraca się przeciwko niemu. I opłaca mu ontologiczną nędzą i egzystencjalną małością. Człowiek za pomocą Rozumu i Techne sam siebie zdegradował i zdetronizował, i z „korony stworzenia” uczynił przypadkowy, nic nieznaczący pyłek w kosmosie. Reszta – czyli wielka polityka i życie codzienne – to pochodna owej samowiedzy.

Ślepy tor próbuje pokazać ów chocholi taniec „wydrążonych ludzi”, jak nazwał to Eliot. Pędzą ślepo na rozmaite obrządki współczesnej kultury, nie widząc, że pędzą ku zagładzie.

Ślepy Tor TW-ON

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.