Nowa Bérénice [relacja z Opera National de Paris]
DR JACEK KORNAK: “Bérénice” to najnowsza francuska opera napisana specjalnie dla Opera National de Paris przez Michael Jarrella. Przy takich okazjach nasuwa się pytanie, czy jest wciąż miejsce na nowe opery, czy nowe dzieło jest w stanie poruszyć widza tak jak klasyczna “Traviata”?
Kilka dni temu Opera de Paris zaprezentowała światową premierę “Bérénice” opery opartej na barokowym dramacie Jean Racine. Muzykę i libretto napisał Michael Jarrell. Philippe Jordan poprowadził Orchestre de l’Opéra national de Paris, natomiast reżyserii podjął się Claus Guth. W tytułowej roli wystąpiła Barbara Hannigan, w rolę Tytusa wcielił się Bo Skovhus, natomiast rolę Antiochusa wykonał Ivan Ludlow.
“Bérénice” to dzieło kompleksowe. Starożytna historia miłosna w wersji Racine’a dotyczy tragicznej konieczności wyboru między uczuciami, a racją stanu. Opera Jarrella jest znacznie bardziej intymna. Z jednej strony niepokojący, pulsujący rytm tej muzyki w pewnym stopniu przypomina, albo jest swoistą karykaturą francuskich barokowych kadencji, z drugiej strony sposób w jaki Jarell operuje dźwiękiem przywodzi francuska tradycję post-impresjonizmu. W “Bérénice” nie ma melodyjnych arii, za to dramaturgię wytwarzają niejako pejzaże dźwięków, które przechodzą jedne w drugie budując napięcia i je rozładowując. Jarrell stworzył niebanalne dzieło, kompleksowo zinstrumentalizowane i równocześnie dostępne dla słuchacza.
Philippe Jordan oddaje wielowarstwowość tej muzyki, ale zarazem ukazuje ją jako emocjonalną opowieść. W tej operze świetnie widać mistrzostwo dramaturgiczne Jordana, który poprzez dynamikę i tempa nieustannie trzyma widza w napięciu.
fot. Monika Rittershaus
Claus Guth przedstawia “Bérénice” jako klasyczną opowieść o miłości, ale jest tutaj coś więcej. Guth wyciąga z tej opery jej mroczny rewers. Jego “Bérénice” staje się historią popadania w szaleństwo. To ilustracja toksycznego związku, który niszczy osoby, które są w niego zaangażowane.
Barbara Hannigan była bezsprzeczną gwiazdą tego spektaklu. Ma ona niezwykle bogatą paletę ekspresyjną i technikę wprost idealną do wykonawstwa muzyki współczesnej. Bo Skovhus był dla niej równorzędnym partnerem. Śpiewał on bardzo dramatycznie i stworzył wokalnie i aktorsko głęboki portret osoby popadającej w szaleństwo. Ivan Ludlow śpiewał w sposób bardzo inteligentny oddając znaczenie każdej frazy i wchodząc w niuanse tekstu i muzyki.
“Bérénice” Jarella udowadnia, że obecnie wciąż potrzebujemy oper, które opowiedzą nam o uniwersalnych ludzkich zmaganiach. Opera jako medium wciąż jest w stanie oddać to, co najważniejsze, stan ludzkiej natury.