Przyjaciele grają zawsze

02.08.2016
<p>Po koncercie: Grupa MoCarta, w środku dyrektorzy festiwalu i wierny meloman - król w Nadbałtyckim Centrum Kultury</p>

ANNA MARKIEWICZ: Choć lato dobiega końca, wciąż mam w pamięci jego początek. Muzyczny początek. Ten miał dla mnie miejsce, już po raz drugi, w Gdańsku. Euro Chamber Music Festival to impreza, na którą zawsze chętnie powrócę.

Tegoroczna edycja była pierwszym, małym jubileuszem. Już po raz piąty dwóch przyjaciół ze Stowarzyszenia Artystów Zdolni do Wszystkiego postanowiło ucieszyć gdańską publiczność serią koncertów kameralnych w różnych miejscach miasta. Dla skrzypka Arnauda Kamińskiego i altowiolisty Krzysztofa Tymendorfa festiwal trwa cały rok, wiąże się z ogromem przygotowań - co wie każdy, kto choć raz próbował zorganizować tego rozmiaru przedsięwzięcie kulturalne. Na szczęście nie są w tym do końca sami, mają prężnie działającego partnera, Nadbałtyckie Centrum Kultury. Koncerty odbywały się głównie w jego siedzibie, Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku – klimat tego wnętrza zawsze pozytywnie nastraja artystów i publiczność. Muzyka zabrzmiała też w trzech trójmiejskich kościołach – Św. Katarzyny, Św. Wojciecha i Centrum Św. Jana. I, co już jest festiwalową tradycją, podczas happeningów – na plaży, dworcu, a także podczas bardzo specjalnych koncertów, w domu dziecka i hospicjum. Hasłem festiwalu jest „przyjaciele grają…” – wszędzie, razem, z dziećmi… grają też dla wszystkich. Dla melomanów, ale i dla tych, którzy na koncerty nie pójdą, bo nie mają takiej możliwości, albo takiego pomysłu na spędzenie wieczoru. Słowa o przyjaźni nie są więc przesadzone. A też trzeba zaznaczyć, że wśród artystów, niemalże bez wyjątku, panuje prawdziwie przyjacielska atmosfera. Garderoby przed i po koncertach rozbrzmiewają śmiechem, panuje nastrój prawdziwej radości z muzycznego spotkania. Podczas tegorocznej edycji koncertów było sporo i bardzo były zróżnicowane. Klasyka, muzyczny kabaret, szlachetny jazz, chór, a nawet monodram. Wszystko w wykonaniach zapadających w pamięć, niektóre zasłużyły wręcz na miano wybitnej kreacji. Jednym z tych wartych zapamiętania wieczorów był koncert Klarnetowa Carte Blanche. 1 lipca wystąpili klarneciści Jean Marc Fessard i Grzegorz Wieczorek, Alicja Wieczorek – pianistka i Patrycja Jankowska-Fessard. Zabrzmiały piękne interpretacje muzyki Widora, Saint –Saënsa, Poulenca, ale to, co zrobiło największe wrażenie na słuchaczach to monodram „Alzheimer Voice” Patrycji Jankowskiej-Fessard, z wykorzystaniem klarnetu, elektroniki i narratora. Tekst monodramu, wstrząsający i bardzo przekonująco pokazany przez autorkę, został dopełniony warstwą muzyczną, precyzyjnym kontrapunktem.

***

Kolejnego wieczoru nastąpiła totalna zmiana nastroju. Przed publicznością wypełniającą po brzegi salę gdańskiego ratusza wystąpiła bowiem długo wyczekiwana Grupa MoCarta. Panowie, mimo ponad dwudziestu lat na scenie, nadal są w wyśmienitej formie. Dbają o każdy szczegół występu, nie ma mowy o rutynie, a pomysły na kolejne żarty lęgną się w ich głowach zaraz po skończeniu występu. Sprawiają wrażenie ludzi o niewyczerpalnej inwencji twórczej. A że przy tym są doskonali aktorsko i instrumentalnie, i każdy z nich wnosi do zespołu ogromną dawkę uroku osobistego – sukces mają zapewniony, gdziekolwiek się pojawią. Jest tylko jeden skutek uboczny obcowania z uroczym kwartetem - po prawie dwóch godzinach spędzonych z zespołem brzuch boli od śmiechu.

Grupa MoCarta wciąż wymyśla nowe programy, ale przypomina też najlepsze stare numery, które nieustająco bawią publiczność.

***

Kolejny koncert, który zapadł mi w pamięć, to jeszcze inna odsłona kameralnego muzykowania. Austriacki Oberton Oktet, smyczkowy zespół złożony ze studentów uczelni muzycznej w Graz, bardzo różnych narodowości, to grupa urzekająca świeżością interpretacji i radością wspólnego grania. W ich wykonaniu młodzieńczy Oktet Feliksa Mendelssohna zabrzmiał nareszcie tak, jak powinien – lekko, frywolnie, bez zbędnego patosu. Drugą kompozycją był świetny, jednoczęściowy utwór napisany specjalnie na festiwal. Paul Maier, mający zaledwie 18 lat, popełnił dzieło oznaczone numerem opusowym ... 84. Co może szokować, ale nie tak bardzo, gdy usłyszy się jego muzykę. Ten człowiek musi mieć po prostu talent. Oktet to już potężna formacja i napisanie w ciągu kilku tygodni zabawnego pastiszu walców wiedeńskich z wykorzystaniem całego potencjału instrumentacyjnego takiego zespołu, to naprawdę sztuka.

Oktet z Grazu został gorąco przyjęty przez słuchaczy.

***

Wspominając o utworach napisanych specjalnie na festiwal nie można zapomnieć o koncercie, który odbył się pod hasłem Kameralna Noc Świętojańska. Utworem, który na pewno nie raz zagości jeszcze na estradach i należy sobie tego mocno życzyć, była sonata na skrzypce i fortepian Mathisa Zielińskiego. Pianista i kompozytor do ostatniej chwili wprowadzał jeszcze poprawki do swojego dzieła, ale efekt był znakomity. Razem z Arnaudem Kamińskim przedstawili słuchaczom potężny kawałek muzyki jakby filmowej, mającej może coś z Tansmana, może z Rachmaninowa, o bogatej fakturze i przepięknych, chwytających za serce tematach. Jak miło, że muzyka współczesna potrafi mieć i takie oblicze.

***

Współczesna muzyka, choć w osłonie zdecydowanie jazzowej, zakończyła także tegoroczny festiwal. 10 lipca w Centrum Św. Jana, najbardziej niezwykłym miejscu koncertowym w Polsce, wystąpił znany i uwielbiany w Polsce i na świecie duet – Leszek Możdżer i Lars Danielsson w podwójnej roli kontrabasisty i wiolonczelisty. Zagrali wiele ze swoich znanych utworów, głównie z płyty „Pasodoble”. Obaj artyści pokazali jak wielkie możliwości brzmieniowe, na co dzień niewykorzystywane, posiadają oba instrumenty – Możdżer nie zapomniał zabrać ze sobą „zabawek” służących preparacji fortepianu. Jak zwykle przejął też prowadzenie koncertu, w sobie właściwy, powściągliwy, ale dowcipny sposób. Publiczność wychodziła oczarowana i grą muzyków, i niezwykłą, intymną wręcz atmosferą koncertu. To było naprawdę wspaniałe zwieńczenie tegorocznego przyjacielskiego spotkania z muzyką.

Lars Danielsson, muzyk wszechstronny.

A czy będą kolejne edycje? O tym rozmawialiśmy z dyrektorami festiwalu na koniec. Jak zwykle pojawiła się nutka zawahania – czy dadzą radę, czy sponsorzy dopiszą, czy żadne okoliczności zewnętrzne nie spowodują, że ta wspaniale rozwijająca się impreza nie zniknie nagle z kalendarza corocznych festiwali w Trójmieście. Oby nie, byłoby naprawdę szkoda! Na koniec poprosiłam: „powiedzcie mi coś optymistycznego”. Usłyszałam : „Przyjaciele grają zawsze!”.
Powodzenia, Panowie!

Zdjęcia: Paweł Jaremczuk, Maurycy Śmierzchalski, FRAMES Studio Fotografii

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.